Wkładasz wysiłek w projekt, biznes, pasję i wyciągasz z tego niskie efekty?
Twoja praca okupiona jest zbyt wysokim kosztem?
Nie stawiasz postępów i masz problem z ukończeniem tego, co sobie zamierzyłeś_aś?
Spadek produktywności to coś, czego doświadcza każdy z nas. Ty też znasz ten stan!
W tym odcinku dowiesz się, jak sobie z nim poradzić.Przekonam Cię, że istnieją różne przyczyny dołków, które sprawiają, że praca idzie jak krew z nosa, nie osiągasz pożądanych efektów, a zamiast realizacji celu, mierzysz się z frustracją. Podpowiem Ci, jak poradzić sobie z każdym z nich, a na końcu… Zdradzę dość paradoksalny sposób na radzenie sobie z tym stanem, który w części sytuacji sprawdza się doskonale!
Książka „Znaleźć czas. Twój sprawdzony system produktywności” Michał Barczak (Przeczytaj również moją recenzję książki – link)
Książka „Paradoks czasu” Philip Zimbardo, John Boyd
Wpis „Dlaczego uważam inspirację za piekielnie ważną w życiu?”
TRANSKRYPCJA ODCINKA
Dziś pogadamy o stanie, który na pewno jest ci doskonale znany. Wstajesz rano, być może z zaplanowanym dniem, pracowitym planem, ale już od pierwszej minuty czujesz, że to nie twój dzień. Pomimo tego zapewne siadasz do swojej pracy, czyli pracy etatowej, biznesu, nauki, dodatkowego projektu, ale od samego startu czujesz się jakby podmieniono ci oprogramowanie na starego, od lat nie restartowanego Windowsa. W skrócie mówiąc, praca idzie jak krew z nosa, a te przyprawiają cię o frustrację. Na domiar złego stresujesz się z powodu odkładających się obowiązków, które kiedyś będzie trzeba zrealizować. Spadek produktywności to stan, którego doświadczył każdy z nas i niestety smutny fakt jest taki, że prawdopodobnie jeszcze wielokrotnie go w życiu doświadczysz. Dlatego w tym odcinku zastanowimy się, po pierwsze, jakie są przyczyny spadków produktywności, po drugie, co należy zrobić, by wrócić na odpowiednie tory i po trzecie, jak zarządzić swoją pracą w takim kiepskim dniu. Na samym końcu zdradzać także ważny i być może zaskakujący wniosek na temat tego, jak radzę sobie z dołkami w produktywności. Chwytaj za filiżankę kawy, ewentualnie kartkę i długopis. I zaczynamy.
Trzy stany produktywności, które wyróżniam w życiu
W moim życiu wyróżniam trzy stany produktywności. Pierwszy z nich to jest umiarkowany stan produktywności, którego właśnie w tym momencie mam okazję doświadczać. I to jest mój ulubiony. Wynika to z tego, że dzięki niemu mogę szykować się na długotrwałą wielodniową pracę, podczas której zachowuję umiarkowane tempo, takie jakie właśnie bym sobie życzył.
Z drugiej strony są to też zrywy produktywności i te zrywy produktywności są super, kiedy mam zaplanowany jakiś projekt i tylko na nim muszę się skupić, i wszystko inne się nie liczy. Przyznam, że to jest dosyć eksploatujący stan i można przy nim osiągnąć super efekty, ale mam po nim lekkiego kaca.
No i oczywiście jest ten trzeci, którym jest dołek w produktywności, czyli ten, o którym właśnie chcemy dzisiaj pogadać. Otóż dołki w produktywności to coś czego na pewno nie trzeba specjalnie tłumaczyć. Doświadcza ich każdy. To krótkotrwałe i długotrwałe spadki, które powodują, że albo twoja praca nie przynosi oczekiwanych efektów, albo kosztuje cię to nadmiernego wysiłku czasowego lub emocjonalnego. Mówiąc w kilku słowach, praca rozwleka się na długie godziny, a ty zamiast przyjemności podczas realizacji tej pracy, doświadczasz stresu, frustracji i przestajesz mieć ochotę na cokolwiek, czasem nawet wypoczynek. Pomimo wielu lat pracy nad produktywnością dalej doświadczam jej spadków i to całkiem regularnie. Dokopię sobie bardziej. Doświadczam ich całkiem często. Rzeczywiście rzadziej niż kiedyś, ale nadal systematycznie muszę poradzić sobie z jakimś monstrum, które uderza w mój ambitny plan na dzień. Niemniej dziś z takimi spadkami produktywności radzę sobie znacznie lepiej niż kiedyś i zazwyczaj potrafię je obsłużyć na tyle, by dość szybko dojść z powrotem do siebie i wrócić na właściwe tory. Cóż, nadal jednak ich nie lubię i nie zawsze obsługuję lekko.
Przyczyny spadku produktywności
Jakie są przyczyny takiego stanu? Myślę, że w ogóle warto je wyróżnić, bo od tego będzie zależeć, jak będziemy sobie radzić z daną sytuacją.
Brak organizacji
Pierwszym, w sumie jednym z najczęstszych, zapewne nie tylko u mnie dołów, jest dół organizacyjny. Ja osobiście jestem freakiem organizacji. Zazwyczaj mam świetnie zorganizowany czas w perspektywie całego tygodnia. To nie zmienia faktu, że doły organizacyjne dopadają również mnie. Jak wygląda dół organizacyjny? Rozpoznasz go po tym, że praca ci się wysypała.
Przestrzeliłeś się z czasem, wpadł ci nieoczekiwany obowiązek z jakiegoś powodu. Musisz wykonać jakieś dodatkowe kroki w swojej pracy, które były nieprzewidziane. Masz przeładowany umysł. Gubisz się. Nie potrafisz. Czas leci. Wystąpił jakiś error.
Jak poradzić sobie z brakiem organizacji?
Za każdym razem przy dole organizacyjnym mam moją ulubioną metodę.
Ta metoda nazywa się STOP i polega na tym, że zatrzymuję się w miejscu, „tu i teraz”. Czyli nieważne, co masz do roboty, nieważne że tej roboty masz dużo, dajesz sobie 10-15 minut na to, żeby zatrzymać się, i żeby przemyśleć dalszą strategię dotyczącą realizacji twojej pracy. Po zatrzymaniu się musisz zdiagnozować powód i zrewidować swoje plany. Jeśli to jest zbyt optymistyczny plan to koniecznie go zmień. Zajrzyj do perspektywy dnia, tygodnia, czy nawet miesiąca. Ja zaczynam zawsze od tego, że staram się wyrzucić z planu niekonieczne rzeczy. Zastanawiam się, czy mogę też coś oddelegować, a następnie decyduję o tym, co w moim planie jest najważniejsze, by właśnie na tym się skupić. Następnie starannie przygotowuję swój zaktualizowany plan pracy i spisuję dokładną listę zadań na obecny dzień. Ja ogólnie polecam robić to możliwie zawsze. Zwłaszcza póki to, co robisz, czyli twoja praca, nie jest dla ciebie oczywistością.
Czyli… Ja czasami potrafię sobie siadać do swojego bloga. Wystarczy, że zaplanuję sobie na kartce papieru: „pracuję z blogiem” i to jest dla mnie wystarczające, ponieważ ja doskonale wiem, co chcę robić. Natomiast jeśli mam jeszcze problemy w jakiejś dziedzinie, to znaczy z jakimś konkretnym projektem, że nie do końca wiem, co chcę dokładnie w nim zrobić, no to wtedy pomagam sobie w ten sposób, że rozpisuję nawet najdrobniejsze działania.
Nieoczekiwane zdarzenia
Drugi powód jaki może spowodować dół produktywności, taki organizacyjny, to jest nieoczekiwane zdarzenie. I to też na pewno przytrafiło się kiedyś w życiu. Np. telefon od współpracownika… I nagle potrzebne jest twoje zaangażowanie. Pytanie brzmi, czy kiedy dostajesz takie zadanie, coś nieoczekiwanego, ze względu właśnie, że coś się wydarzyło, to czy musisz się tym zajmować teraz? Czy przypadkiem nie możesz tego odłożyć na później? Jeśli jest tylko taka możliwość, to nie zajmuj się tym, co napłynęło do ciebie znienacka, tylko najpierw skończ swoją pracę, a dopiero później zajmij się tym czymś. Ale oczywiście nie zawsze też się tak da. Jeśli nie to ponownie… Znowu musisz zaktualizować swój plan, umieścić w nim to, co się zdarzyło nieoczekiwanego, czyli to co będziesz musiała zrobić.
I po prostu zrób tak, by inną rzecz przenieść na inny dzień albo na późniejsze godziny. Czyli znów rozróżniamy nasz harmonogram pracy po to, żeby umieścić w nim to co się wydarzyło nieoczekiwanego, a zamiast tego usuwamy z niego coś, co możemy usunąć. Może np. coś mniej ważnego, mniej pilnego.
Brak wiedzy i umiejętności
Trzecim bardzo ważnym powodem jest brak wiedzy i umiejętności. I to czasami zdarza się w trakcie pracy nad jakimś projektem, czy np. podczas nauki. Okazuje się, że nie jesteś w stanie wykonać czegoś praktycznego. Nie wiesz czegoś. Albo czytasz o czymś i okazuje się, że totalnie jesteś w lesie i najpierw musisz ogarnąć coś innego, zanim przystąpisz do właśnie tego, czego uczysz się w tym momencie. Tutaj trzeba zdiagnozować jaka wiedza będzie konieczna. I teraz pytanie brzmi, co z tym dalej? Ja mam teraz świetny przykład z dzisiaj. Mianowicie dzisiaj po raz pierwszy skonfigurowałem samodzielnie reklamę Facebooka. Wcześniej co prawda robiłem to, więc OK, miałem już wcześniejsze próby, ale robiłem to całkowicie na oślep i muszę przyznać, że w życiu przepaliłem parę stów na kampanię, która była totalnie nieefektywna. Niemniej dziś zrobiłem to po raz pierwszy, samodzielnie, krok po kroku, świadomie i podejrzewam, że od razu przyniesie to znacznie lepsze efekty.
Kampania jest fajnym przykładem dlatego, że załóżmy że pracujesz nad projektem i jakimś cudem przeoczyłaś to, że w ramach pracy nad tym projektem będzie też prowadzenie kampanii płatnej, czyli np. realizacja reklam przez Facebooka. No i okazuje się, że w trakcie trafiasz na to, że musisz skonfigurować reklamę płatną. No, ale wydaje ci się że, to może być całkiem proste, więc wchodzisz do panelu, ale okazuje się że w menedżerze reklam nie potrafisz się w ogóle poruszać, a kampanię które tworzysz, jeśli w ogóle pozwoli ci na start, to okaże się później kampanią nieefektywną. Więc widzisz tę mnogość opcji. Nie potrafisz się odnaleźć, więc w ogóle poddajesz się w pewnym momencie z tym tematem, wpadasz w dół produktywności i nie możesz z tego się wygrzebać. To, co trzeba w tym momencie zrobić, to właśnie zdefiniować, czego się musisz nauczyć. I to będzie w tym wypadku opanowanie przynajmniej w podstawowym zakresie reklamy na Facebooku. No, ale teraz pytanie, czy ty musisz się tym zajmować, bo być może dysponujesz budżetem, masz możliwość zlecić to komuś, albo nawet poprosić kogoś znajomego o pomoc, by pomógł ci ze skonfigurowaniem reklamy, dzięki czemu nie musisz tej wiedzy zdobywać samodzielnie lub możesz zdobyć ją później.
Oczywiście nie zawsze tak się da i czasem w projekcie okazuje się, że niestety zostaniesz z tym sam, czyli będziesz musiał nauczyć się tego, jak to robić samodzielnie. Cóż jak w przypadku pozostałych problemów organizacyjnych, które powodują dołek w produktywności, musisz znów zmienić swój plan, czyli przyjrzeć się swojemu planowi i najlepiej przesunąć to coś, co będzie wymagało zdobycia jakiejś wiedzy, umiejętności na kiedy indziej, by zająć się w tym momencie tym, co potrafisz, a następnie zaplanować w czasie to, czego nie potrafisz, co oczywiście musi być poprzedzone nauką. Następnie musisz znaleźć też samodzielnie materiały, które pozwolą Ci się tego nauczyć. Czyli np. jakieś szkolenie, kurs on line, czy jakiś blog.
Wadliwy proces
Bardzo ciekawym, innym powodem dołów organizacyjnych w produktywności jest nieoptymalny proces. Mam wrażenie że wśród problemów z produktywnością, o tym wspomina się trochę mniej. Nieoptymalny proces jest wtedy kiedy robisz coś na około, zamiast prosto do celu. Czyli robisz coś niewłaściwie i nieskutecznie. W tym wypadku po prostu przyjrzyj się procesom, które biorą udział w twojej pracy. Kiedy im się już przyjrzysz, przeanalizujesz je, postaraj się zdiagnozować trybiki, które gorzej funkcjonują, które opóźniają pracę – takie wąskie gardła w Twoim procesie, które powodują że ta praca idzie jak krew z nosa. Jeśli je zdiagnozujesz to zastanów się, czy możesz je wyrzucić, czy musisz zastąpić je czymś bardziej optymalnym. Przyglądanie się procesom jest o tyle fajne – i ja to robię też w prywatnym życiu np. pracując nad blogiem – że diagnozuję rzeczy, które są totalnie niekonieczne. Bardzo często naprawdę jestem w stanie całkowicie wyrzucić niektóre z rzeczy, które robię, ponieważ okazuje się, że to jest przerost formy nad treścią. Okazuje się, że to, co robiłem przez kilka ostatnich miesięcy, tak naprawdę totalnie nie daje mi pożądanych efektów i nie wpływa za bardzo na efekt końcowy, więc tak naprawdę zamiast poświęcać na to godzinę, która kosztuje x złotych (gdyby przełożyć je na roboczogodziny), ty możesz w tym czasie zająć się czymś zupełnie innym. Czymś, co realnie będzie tego czasu warte.
Brak planu lub nieumiejętne planowanie
Istnieje jeszcze jeden problem związany z produktywnością, właśnie organizacyjny, o którym koniecznie trzeba wspomnieć. To jest brak planów. A może jesteś takim leniuszkiem jak naturalnie byłem ja, a dzisiaj już tylko za przyzwoleniem bywam i nie planujesz swojej roboty, więc w niej toniesz.
Na to recepta jest prosta: zacznij planować! Czyli np. zacznij tworzyć plany dnia, w których uwzględnia swoją pracę, uwzględniasz listę zadań, które należy w tym dniu wykonać. Zacznij od planowania w skali dnia. Następnie rozszerz to o planowanie w skali tygodnia, miesiąca, czy np. kwartału, a na końcu przystąp do tego, by budować sobie jakąś np. wizję życia. Swoją drogą, jeśli miałbym ci na dzień dzisiejszy polecić jeden materiał o planowaniu, to byłaby akurat książka. To kup sobie książkę Michała Barczaka: „Znaleźć czas. Twój sprawdzony system produktywności”. Ta książka została przeze mnie umieszczona w materiałach polecanych, które znajdziesz w opisie do tego odcinka. A poza tym, jeśli to jest właśnie kwintesencja twojego dołu w produktywności, to zrób plan. Jeśli jest wcześnie, to zrób sobie plan na dzisiaj (jeśli jeszcze pracujesz) lub najlepiej zrób plan wieczorem na jutro, tak by zacząć dzień ze świeżą głową i gotowym planem. Wraz z tym kiedy zaczniesz już planować w dłuższym horyzoncie np. kwartału, jest to dobry moment, by w ogóle zapytać się do czego właściwie dążysz i np. zająć się wspomnianą wizją życia. Ona oczywiście będzie się zmieniać w trakcie, ale warto sobie też obrać jakiś kierunek.
Niska produktywność, a brak motywacji
To tyle na temat doła organizacyjnego. Przejdźmy do drugiego bardzo częstego powodu. To jest powód, który niestety nie należy do szczególnie przyjemnych. To jest brak motywacji. On jest wskazywany bardzo często i świetnym dowodem na jego istnienie jest popularność twórców, którzy doradzają w sprawie motywacji, mówców motywacyjnych, wszelkiej maści trenerów, którzy zajmują się motywowaniem innych. Ten dół zapewne też doskonale znasz. Poznasz go po tym, że Ci się nie chce, nie widzisz sensu, nie widzisz potrzeby, nie widzisz celu. To jest moment, kiedy gupisz dwie rzeczy: powód, dla którego coś robisz i cel, sens. Ja to doskonale znam zwłaszcza z środkowego etapu pracy nad celem, kiedy na horyzoncie nie widzę już ani startu, ani mety. Taki 20 kilometrów w maratonie, więc ani wrócić na start, ani dobiec do samego końca.
Jak poradzić sobie z brakiem motywacji?
Co z takim dołem zrobić? Jest taka prosta i rzeczywiście skuteczna metoda, którą podaje się zazwyczaj przy okazji materiałów doradzających w zakresie tego, jak poradzić sobie z brakiem motywacji. Często też pojawia się w literaturze self-helpowej. Spisz jak najwięcej powodów, dla których coś robisz i jak najwięcej „po cosiów”. Czyli właśnie… Zapisz cel, dla którego coś robisz, zapisz sens tego, co robisz. Co to właściwie ma Ci dać? Jaki ma być tego efekt? Jakie korzyści osiągniesz z realizacji? Jakie cele dzięki temu zrealizujesz. No i fajnie się o tym mówi, i przyznam, że często u mnie działa. Ja korzystam z tej metody i ona czasami rzeczywiście powoduje u mnie instant motywację. Ale nie oszukujmy się, nie zawsze.
A może brakuje Ci inspiracji?
Jeśli to nie działa, a tobie dalej brakuje motywacji, zakładając, że zdrowotnie z tobą wszystko jest OK, to powiem ci o czymś zupełnie innym. Czasem odkrywam w sobie takie coś, przez co w efekcie mówię sobie: „Chłopie, a czy tobie przypadkiem nie brakuje inspiracji?”. Inspiracja jest bardzo ważnym elementem pracy nad celem. Dla mnie inspiracja jest taki dopalacz nad dopalaczami. Coś, co daje mi skrzydła, co powoduje, że przez życie brnie się zdecydowanie łatwiej. Nie tylko przez pracę, ale też ogólnie. Widzę ogromny sens. Widzę ogromną wiarę. Dostaję takiego ogromnego boostera do tego, co chcę zrealizować i w ogóle do życia.
Czy potrzebujesz motywacji do działania? Obalmy pewien mit!
Wiem o tym, że w internecie są twórcy którzy powiedzą ci, że motywacja nie jest potrzebna, więc nie potrzebujesz żadnej motywacji, inspiracji, że ty to wszystko masz w sobie.
A właściwie to tego w ogóle nie potrzebujesz, możesz działać pomimo braku motywacji. Patrząc jednak na temat bardziej naukowo, bez motywacji to siedzi się na dupie, bo brakuje ci jakichkolwiek przesłanek emocjonalnych, by coś zrobić. Nie masz tej motywacji, która np. wynika właśnie z jakiejś ogólnej inspiracji, czy właśnie poczucia sensu tego, co robisz, czy jakichś powodów dla którego podjęłaś się tego celu. Ja rzeczywiście głosy, które mówią że nie potrzebujesz motywacji wsadzam między bajki. Paradoks jest taki, że w tym wszystkim niektórzy tak bardzo uwierzyli, że zbudowali w sobie tak ogromną motywację do działania pomimo braku motywacji, że skutecznie ją pokonują. Jasne, ok, to jest super. Tak, to jest świetne, żeby to w sobie wykształcić. Czyli np. czujesz brak motywacji i jednocześnie w związku z tym odpala ci się motywacja, by pokonać ten dołek motywacyjny. No i rzeczywiście zaczynasz coś robić i ta motywacja przychodzi. Natomiast przy okazji nie mówmy, że motywacja jest człowiekowi niepotrzebna, bo to też jest pewna forma motywacji. Jeśli ten brak motywacji jest tym bardziej opornym brakiem motywacji, czyli właśnie wynikającym nie tyle z braku poczucia, powodów, dla których coś robisz, czy brakiem poczucia sensu tego co robis i jest takim większym problemem motywacyjnym, bo po prostu brakuje ci też w życiu inspiracji, to potrzebujesz sobie znaleźć jej źródło. Ja napisałem na ten temat fajny artykuł na blogu. Podlinkowałem go w opisie do odcinka, więc w tym odcinku szczególnie zalecam Ci właśnie, żeby zapoznać się z materiałami bo tam będzie tych wpisów kilka, plus ta książka Michała Barczaka, o której wspomniałem na temat produktywności, którą też serdecznie polecam. Wspomnę jednak o tym, że inspirację możesz czerpać z naprawdę różnych źródeł: z książek, z filmów, nauki danej dziedziny, pójścia na jakieś szkolenie, z wyjazdu. Czego tylko chcesz i z tego, co do Ciebie trafia. W tym wpisie znajdziesz właśnie więcej miejsc, z których możesz czerpać inspirację. Warto wiedzieć, że też inspirację mogą stanowić dla ciebie twoje własne ambicje, więc w sumie warto sobie też czasami popuścić wodze fantazji i pomyśleć o tym, jakie mamy ambicje, co chcemy osiągnąć, w czym siebie widzimy w przyszłości, bo niewykluczone, że to jest właśnie to, by poszukać u siebie takiego większego sensu, misji. Czasem naprawdę wystarczy pozwolić sobie marzyć.
Rutyna i brak świeżości
Trzecią rzeczą, która powoduje dołki motywacyjne jest rutyna i brak świeżości. Jeśli robisz od miesiąca to samo, to nie dziw się, że ci się przejadło. Po prostu coś zmień. Rozwiń się, zrób coś nowego, dodaj coś do swojej strategii, jakiś nowy cel, wzbudź swoje ambicje na jakikolwiek sposób albo przynajmniej zmień w środowisku, np. posprzątaj biurko. Moim zdaniem to jest ogromny sposób na dołek w produktywności, ale też organizacyjny, ponieważ po prostu kiepsko mi się pracuje w chaosie, kiedy mam bałagan na biurku.
Innym sposobem jest też zmienić miejsce pracy. Nie mówię tutaj o tym, że masz wręczyć wypowiedzenie swojemu pracodawcy, tylko o tym, że jeśli masz możliwość pracowania zdalnie, to idź popracować gdzieś indziej. Ja czasami korzystałem z pobliskiej kawiarni albo na przykład wyjeżdżałem do domu rodzinnego, gdzie też łapałem wtedy trochę świeżości, albo przynajmniej jeśli jesteś w pracy, to jeśli masz taką możliwość, to na przykład zmień biurko. Słyszałem o osobach, które specjalnie biorą laptopa po to by pojechać np. zagranicę nawet pracować. Ja osobiście tego nie próbowałem, ale myślę, że jest to ciekawym sposobem, który warto rozważyć. Oczywiście to może być też jakaś miejscowość na terenie Polski. Myślę, że jest to fajny sposób, który jeśli się dobrze kalkuluje to może wyjść naprawdę profitowo.
Niska produktywność może wynikać z problemów zdrowotnych!
Kończąc temat problemów motywacyjnych pamiętajmy jednak, że w poważniejszych przypadkach brak motywacji może wynikać z jakichś problemów ze zdrowiem. Na tym etapie ja nie chcę sugerować ci schorzenia i znajdować pewnej wymówki, którą możesz się posiłkować. Po prostu zapytaj siebie kiedy ostatnio badałaś się i czy nie pora zrobić jakiegoś badania krwi lub bliżej zastanowić się nad swoją kondycją psychofizyczną. Jeśli czujesz mocne zjazdy motywacyjne i towarzyszą temu jakieś objawy fizyczne, ciągłe zmęczenie, może to jest dobra okazja do tego, żeby zbadać sobie podstawowe hormony, zrobić morfologię, glukozę czy krzywą insulinową, glukozową. Czasem potrafimy przez długie miesiące lub nawet lata być diagnozowani i cierpieć na coś, co będzie skutecznie blokowało naszą motywację, będzie skutecznie blokowało nasze jakiekolwiek efekty i będzie nam też obniżało skutecznie jakość życia.
Problemy z energią i zmęczenie
Kolejny typ doła. Dół energetyczny, fizyczny. Czyli troszeczkę nawiązujemy do tego, co powiedziałem znacznie wcześniej. Zadaj sobie kilka pytań. Czy ty w ogóle się wysypiasz? Czy dbasz o dietę? O aktywność fizyczną? Czy twojej energii nie niweczy stres? Czy nie cierpisz na zmęczenie spowodowane przepracowaniem? Zadaj sobie te i podobne pytania. W kwestii snu… Czy śpisz odpowiednią liczbę godzin? Jeśli tak, to czy jest to sen dobrej jakości?
Zła jakość snu
A może podczas snu chrapiesz lub często się wybudzasz i nawet tego nie pamiętasz rano. Tutaj mam dwie rzeczy, które mógłbym poradzić. Po pierwsze zainstaluj aplikację SleepCycle i spróbuj zajrzeć do tego jak śpisz. Ta Aplikacja mobilna, którą instaluje się na smartfonie, słucha twojego snu. Następnie rano w raporcie możesz sprawdzić dane na temat tego, jak spałeś lub jak spałaś i zobaczysz, ile przede wszystkim godzin było z tego realnego snu, w płytkiej fazie, w fazie głębokiej, w fazie REM, a także czy pojawiały się tam jakieś nieoczekiwane okoliczności, typu czy np. pojawiało się jakieś chrapanie czy nawet gadanie do siebie. Druga rzecz, o której chciałbym wspomnieć jest to, że jeśli masz problemy ze snem, napisałem również całkiem fajny jak poprawić sen. Jeśli dobrze teraz pamiętam, było ich tam nawet 20 albo 25. Link masz w opisie do odcinka.
Dbaj o prawidłowe odżywianie i spożycie wody
Przejdźmy do kwestii diety. Ja nie jestem dietetykiem, więc się nie wypowiadam, ale po prostu dbaj o prawidłowe odżywianie. Unikaj nadmiaru cukru. To jest jedna rzecz, która naprawdę może wywoływać niemiłosierne zjazdy, o czym sam dobrze wiem. Pij odpowiednią ilość wody. Dla mnie to jest dosyć duża ilość, bo aż 3 litry dziennie. Natomiast jeśli piję półtora litra dziennie to momentalnie odczuwam, że mam z tego powodu po prostu zjazdy.
Zadbaj o aktywność fizyczną
Następnie zadbaj o aktywność fizyczną. I tutaj nie trzeba być stałym bywalcem siłowni. Nawet umiarkowana aktywność, częste spacery na świeżym powietrzu, jakieś lekkie cardio, pływanie będą OK. A może też marzyłaś o czymś szczególnym, na przykład o zajęciach z boksu, pójścia na jakieś inne sporty walki, cokolwiek innego, co zawsze było twoim marzeniem. Jazda konna. Te wszystkie sposoby są spoko po to, żeby zacząć się ruszać.
Uważaj na nadmierny stres!
I na samym końcu zastanów się, czy twojej energii czasem nie niweczy stres. Jeśli pracujesz zbyt dużo lub atakuje cię zbyt duża liczba zadań, przepracowanie rzuca się nie tylko na psychikę ale i skutecznie daje też objawy fizyczne. Sam miałem w swoim życiu i to jeszcze nie tak dawno temu, bo z trzy lata temu okres, kiedy potrafiłem się dosyć ostro zajeżdżać. Bardzo szybko przekonałem się, że pomimo, że na początku byłem dzięki temu w stanie wykonać więcej, to bardzo szybko moja produktywność spadała do tak niskiego poziomu, że w zasadzie przestawałem być jakkolwiek wydajny. Zamiast tego generowałem jednak mnóstwo błędów. W przypadku takiego przepracowania po prostu trzeba sobie zaplanować wolne i to jak najszybciej.
I tutaj nawet nie wahałbym się z tym, żeby poprosić nawet kogoś, współpracownika, o pomoc lub np. oddelegować, nawet jeśli miałbym być na tym dwie czy trzy stówy stratny, to oddelegować coś na zewnątrz, tylko po to, żeby znaleźć w końcu czas na odpoczynek. Oczywiście wtedy też trzeba wrócić do aspektu organizacyjnego i zorganizować przyszłą pracę tak, by po prostu było jej trochę mniej.
Kiedy psychika mówi nie…
Niestety, ale nieleczone przepracowanie, jeśli mogę to tak nazwać, może powodować inny rodzaj doła, o którym właśnie teraz będę wspominał, czyli dół psychiczny i emocjonalny. To jest trudna sprawa. Być może ten dół Cię spotkał. Podczas niego czujesz przygnębienie, frustrację, smutek, lęk. Jest cholernie źle i w tym wypadku często człowiek czuje się także wolałby mieć zwykłą grypę. I z czego to wynika? Powodów może być mnóstwo i one mogą być związane z celem lub też nie, bo mogą być związane z mało kolorową sytuacją w życiu, czy może też być bardziej powód jakiś ogólny, poczucie braku celu, sensu, misji w życiu, trudna sytuacja materialna. Jak widzisz nie tylko objawy, ale i powody tego stanu mogą być związane z tym, o czym wspominałem przy okazji innych punktów. W poważniejszych sytuacjach może wynikać to z problemów psychicznych, stanu któremu warto poświęcić trochę energii.
Postaraj się znaleźć powód i nie wahaj się sięgnąć po pomoc
Cokolwiek by to nie było, spróbuj znaleźć powód i sposób na jego rozwiązanie. Jeśli samodzielnie nie jesteś w stanie odnaleźć sposobu na odzyskanie kolorytu życia, nie bój się skorzystać z pomocy dobrego np. psychoterapeuty poznawczo- behawioralnego lub lekarza psychiatry. Jeśli wydaje ci się to wstydliwe, nie obawiaj się. Zdrowie psychiczne coraz mniej jest tematem tabu, a jednak wciąż wiele osób szkodliwie nadaje sobie niepotrzebnie negatywne etykiety. Depresja, dystymia, czy zaburzenia lękowe z infekcją bakteryjną łączy to, że też trzeba je leczyć. Osobiście sam przerabiałem umiarkowane zaburzenia lękowe i co ciekawe zadziało się to w czasach, gdy mocno się przepracowywałem i nie oszczędzałem organizmu. Wtedy dałem radę bez leków, natomiast skończyło się to dwumiesięczną psychoterapią poznawczo-behawioralną. Osobiście jestem bardzo ostrożny z polecaniem psychoterapii i nie uważam, że należy z byle czym iść do psychoterapeuty, a następnie rozgrzebywać temat przez 2-3 miesiące. Ale jeśli stan cię uwiera, proste sposoby nie dają rady, zastanów się.
Kategoria „Inne” – przedstawiam Ci „dół z dupy!”
Został nam ostatni typ doła i teraz uwaga, bo ja dałem mu własną nazwę. To jest tzw. dół z dupy. Ten dół pojawia się, gdy dopada cię negatywna wiadomość, która wprawia ciebie w negatywny nastrój, wytrąca cię z równowagi kłótnia z partnerem, dostajesz pismo z jednego z urzędów, od których korespondencja powinna przypadkiem ginąć w drodze. Ale zazwyczaj po prostu czujesz taki bliżej nieokreślony weltschmerz. Przy czym nie czujesz, by był to jakiś poważniejszy dół psychiczny czy emocjonalny. Po prostu masz ból istnienia. Wstajesz, patrzysz w lustro i widzisz Artura Schopenhauera, który pojawia się w odbiciu.
Czasem wystarczy pokonać barierę pierwszego kroku…
Ja takie doły czasami pokonuję pierwszym krokiem. I w sumie polecam ten sposób też w przypadku dołów motywacyjnych, bo czasem po prostu wystarczy zrobić pierwszy krok, usiąść i zacząć pracować 20 minut i nagle zapominamy o problemie z motywacją. Wtedy po prostu staram się zrobić coś pomimo braku ochoty i ten dół mija po 20 minutach pracy. Czyli staram się wzbudzić w sobie minimalną motywację, by dojść do tej pracy, by zacząć coś robić. Mija ten kwadrans, 20, 25 minut, czasami godzina i okazuje się, że dzień jest uratowany.
Warto walczyć, choć czasem najlepiej po prostu wrzucić na luz!
Ale tak nie jest zawsze. Czasem po prostu to nie jest mój dzień i czasem po prostu to nie będzie też twój dzień. I przy okazji tego weltschmerzu, pora na podsumowanie tematu dołów produktywności.
W tym odcinku podsunąłem Ci szereg przyczyn spadków produktywności i pomysłów na to, jak sobie z nimi radzić.
Musisz jednak wiedzieć jedno, co zwłaszcza odnosi się do tych weltschmerzowych przyczyn. Czasem nie trzeba walczyć z dołem w produktywności i lepiej odpuścić temat. Czasem rzeczywiście nie walczę i odbieram taki dół za znak, by dać sobie luz. Jeśli mogę wtedy realizuję plan minimum albo po prostu idę na kawę, colkę, piwo, cokolwiek. Ewentualnie chwytam za książkę, pada od PlayStation. Mówię sobie: „dziś nic nie muszę”. Czasem lepiej jest przeczekać i po prostu się odpieprzyć.