Nadal uważam, przynajmniej w oparciu o własne doświadczenia, że lżej żyje się mając za dużo pomysłów na siebie, niż ich brak. Momenty braku skonkretyzowanych planów, np. dotyczących przyszłości, potrafiły silnie palić moją psychikę. Przeciwna sytuacja, nadmiar pomysłów, wcale nie okazała się jednak bezproblematyczna i potrafiła mi dostarczyć sporej dawki frustracji. Oto lekcje, które wyciągnąłem na ten temat z ostatnich dwóch lat.
Ten wpis znajdziesz także w przejrzystym skrócie na moim Instagramie:
Jak zostaje się człowiekiem z nadmiarem pomysłów?
Wydaje się, że niektórzy po prostu mają dużo pomysłów i specjalnie nad tym nie pracują. Oczywiście, za każdą taką osobą stoi jakaś przyczyna stanowiąca miks różnic indywidualnych i nabytych doświadczeń. Nie można jednak pochopnie stwierdzić, że taki fuksiarz nie pracuje nad poszukiwaniem pomysłów. Może przecież podejmować podobne zachowania, co „świadomie poszukujący”, choć nie robić tego intencjonalnie.
Inni wychodzą za to od braku pomysłów. Przyjmijmy hipotetyczny przypadek. Niech mu będzie Marek. Nasz bohater stwierdza, że brakuje mu celu i odczuwa z tego powodu dyskomfort. Zaczyna więc podejmować aktywne poszukiwania, które pozwolą mu znaleźć coś, co nada kierunku jego działaniom. W końcu zaczyna znajdować pierwsze pomysły, jednak szybko przekonuje się, że prawie każdy z nich niemal natychmiast ginie w czeluściach umysłu. Stosuje więc niezawodny sposób numer jeden: Prosty sposób, dzięki któremu żaden z Twoich pomysłów już nigdy nie zginie!. Notowanie wszystkich kuszących zajęć, czy celów, których mógłby się podjąć, zmieniło obraz gry o 180 stopni. W końcu okazuje się, że Marek zapisywał więcej pomysłów, niż był w stanie zrealizować. Do tego dochodził problem wyboru jednej lub maksymalnie kilku wśród wielu opcji, które wcześniej udało mu się zapuszkować na swojej liście. To doświadczenie przekonało go o tym, że sporo alternatyw to niewiele mniejszy problem, niż brak jakiegokolwiek rozwiązania.
Jak wyglądało to u mnie?
Od dziecka miałem sporo pomysłów. Do lat młodzieńczych nie poszukiwałem ich intencjonalnie, natomiast miałem zawsze sporo zainteresowań i głód nabywania nowych umiejętności oraz doświadczeń (Na testach zawsze prezentowałem skrajną otwartość na doświadczenia). Na pewno wpłynęło na to także wsparcie rodziców w umożliwieniu mi realizowania pasji. I jakoś tak zostało, z tą różnicą, że w pewnym wieku doszedłem do wniosku, że rutyna odpowiedzialnego dorosłego życia zabija kreatywność. Mniejsza ilość czasu zmusza mnie do podejmowania świadomego wysiłku w celu odkrywania nowych pomysłów. Momentów ich braku wspominam niewiele. Nie należały jednak do przyjemnych.
O ile w dzieciństwie i latach młodzieńczych prawdopodobnie kierowało mną motto „Spróbuj jak największej liczby zajęć”, w dorosłości taki pogląd muszę już równoważyć ze sztuką odpuszczania (Stawiam, że jeśli masz 25 lat lub więcej, czujesz to też Ty).
Konsekwencje nadmiaru pomysłów
Narzekanie na nadmiar pomysłów dla tych, którzy ich nie mają, może przypominać wycieranie łez dwustuzłotówkami. Wierzę, że brak widocznego celu lub możliwości przebierania w alternatywach potrafi psychicznie dawać po dupie i dawać wrażenie beznadziejności sytuacji, albo co gorsza, prowadzić do poważniejszych zarzutów wobec siebie.
Osobiście uważam jednak, że jeśli nie masz pomysłu na siebie i swoją przyszłość, przy odpowiedniej aktywności szybko znajdziesz coś, czemu się poświęcisz.
Sprawa ma się inaczej, gdy toniesz w morzu zawodów, projektów i potencjalnych zainteresowań, których warto byłoby spróbować.
Oto konsekwencje, z którymi sam się zderzyłem:
- Ciągle chwytałem się nowych zajęć – to świetne z punktu widzenia nabywania doświadczeń, ale w ten sposób ciężko jest NAPRAWDĘ poznać jakąkolwiek dziedzinę, a co dopiero stać się w niej ekspertem,
- „Słomiany zapał” – rozpoczęcie realizacji nowego pomysłu przypomina mi coś w rodzaju pierwszej randki. Neurotransmitery w mózgu co prawda wybija poza skalę, ale jeśli tym nie uklepiesz pod tym dobrych fundamentów, stanie na krótkotrwałej przygodzie,
- Ból utraconych alternatyw – kocham mieć alternatywy, ale po to, by móc wybierać. Gorzej, gdy przychodzi mi zapłacić za wybór utraceniem (przynajmniej tymczasowym) pozostałych opcji. Jak zdecydujesz się na cokolwiek, niestety, doba się nie wydłuży,
Z resztą! To nie jedyny przypadek, gdy nadmiar opcji boli. Dla ciekawskich polecam zgłębienie tego tematu, który został opisany przez psychologa Barry’ego Schwartza w książce „Paradoks wyboru”. Kupisz ją w dobrej cenie pod tym linkiem afiliacyjnym.
- Nuda – do dziś potrzebuję wkładać olbrzymie zasoby w to, by szukać w sobie mobilizacji do podtrzymania danej dziedziny. W przeciwnym wypadku się nudzę. Dlatego cały czas potrzebuję robić coś nowego, stawiać sobie nowe cele i wyzwania, które będą stanowiły przynajmniej 20% czasu, podczas gdy 80% to powtórzenia tego, co już znam,
- Prawie niczego nie robiłem porządnie – jak robisz 10 rzeczy na 20%, jesteś obciążony_a na 200%, a efekty dalej masz na poziomie 20%,
- Cierpiałem na niedostatek czasu – odpowiedź punkt wyżej.
Jak radzić sobie z nadmiarem pomysłów?
Na siebie, swoją przyszłość, zawód, biznes, na to, co robić w domu (ups, właśnie podlinkowałem kolejne źródło pomysłów), na mieście, na wszystko.
Do rozwiązania tego problemu wykorzystałem wiedzę na temat produktywności, adaptując ją jednak w pełni do wyzwania przed którym stałem.
Czy dałem radę? W znacznym stopniu. Opracowałem skuteczny system, by nimi zarządzać.
Właśnie dlatego, poniżej znajdziesz moje propozycje kroków i sposobów przetwarzania wszelkich pomysłów.
Po pierwsze spisz (i spisuj) pomysły!
To niezbędne minimum, by w ogóle odnaleźć się w wysypisku własnych pomysłów. Następną korzyścią jest to, że szkoda, by Twój talent do odkrywania pomysłów marnował się, ponieważ 90% (procenty z kosmosu) tego, co wymyślisz ulega zapomnieniu. Dlatego nie tylko sięgnij po kartkę celem zapisania wszystkich z nich, ale zawsze dbaj o to, by notować je natychmiast po tym, jak wpadną Ci do głowy.
Recepta czeka na Ciebie tutaj: Prosty sposób, dzięki któremu żaden z Twoich pomysłów już nigdy nie zginie!
Stwórz kompletny system magazynowania pomysłów, dzieląc je na kategorie
Przyda Ci się do tego np. taka aplikacja jak Trello.
Jak zrobić to sprytnie?
Ponownie polecam Ci mój wpis na ten temat: Prosty sposób, dzięki któremu żaden z Twoich pomysłów już nigdy nie zginie!
Powyższe działania pozwolą Ci ogarnąć chaos i przynajmniej trzymać gdzieś pomysły. Przechodzimy do kolejnego wyzwania… Nie po to robisz listę pomysłów, by niczego z niej później nie wybrać!
Przeanalizuj pomysły w kontekście własnych preferencji
Zastanów się, jaki typ aktywności preferujesz i odnieś pomysły do swoich preferencji.
Nadaj pomysłom rangi
Obecnie tego nie robię, ale swego czasu pomagało mi nadawanie rang, np. bardzo niska ważność, niska ważność, umiarkowana ważność, wysoka ważność, bardzo wysoka ważność. Tylko proszę, bądź przy ocenie przynajmniej trochę krytyczny_a. 🙂 Inaczej skończysz z samymi bardzo ważnymi pomysłami.
Gdzie bije Twoje serduszko i ucieka Twój umysł?
Za czym opowiadają się Twoje emocje i Twój rozum?
Czy warto podążać za tym, co mówi Ci serce? Serce w parze z umysłem może wynieść Cię na szczyt. Samo potrafi także zgubić.
Czy warto podążać za rozumem? Tak, przynajmniej dopóki widzisz, że ciągnie Cię w jego stronę coś więcej, niż tylko skalkulowana opłacalność. Nie chcesz wypalić się w błyskawicznym tempie, prawda?
Najlepsze pomysły to te, które podpowiada Ci jedno i drugie!
Porównaj korzyści dwóch lub kilku alternatyw
Postaraj się wyciągnąć z listy swoich pomysłów kilka z nich, z których wybierzesz zwycięzcę. Porównaj ze sobą alternatywy. Jak to zrobić? Rozważ ich opłacalność, swoje aktualne zasoby do ich realizacji, stopień, w jakim Cię „podpalają”, jak bardzo są spójne z Twoimi wartościami.
Ja stosuję skalę od 1 do 10 dla kilku kategorii, w jakich rozpatruję każdy pomysł. Jeśli nie mogłem się zdecydować, ważyłem średnią.
Zrób RESET i wybierz jedną rzecz, na której się skupisz
Czasem problem z nadmiarem pomysłów wiąże się także z obecnym nawałem różnych obowiązków, zainteresowań i dodatkowych czynności, które realizujesz w życiu. Może pora na reset i zorganizowanie życia od nowa?
Jak to zrobić? Koniecznie przeczytaj wpisy:
- Ta jedna metoda silnie poprawi Twoją produktywność!
- Prosty przepis na pozbycie się chaosu w życiu (od A do Z)…
Po takim resecie po prostu wybierz jedną rzecz, która będzie Twoim priorytetem i wokół której będzie kręcić się Twoje życie. Kolejne jego elementy dodawaj powoli i nie wahaj się ciąć tego, co tkwiło w Twojej rutynie, a niekoniecznie jej służyło.
Które pomysły wynikają z siebie?
Być może niektóre z Twoich pomysłów da się łatwo ze sobą pogodzić, nadając im kolejność realizacji?
Wyobraź sobie następujący przypadek:
Marzysz o założeniu konkretnego biznesu. Na start potrzebujesz 50 000 zł. Masz też inny pomysł zarobkowy z niskim progiem wejścia, który pozwoli Ci dotrzeć do większego celu.
Kolejność nasuwa się sama, a zdobyte doświadczenie zwiększy szanse na powodzenie ważniejszego projektu.
Coś na rozruch?
Moim małym prywatnym sposobem na problem związany z wybieraniem wśród wielu alternatyw był start z fajnym, lekkim lub umiarkowanie trudnym, ale krótkoterminowym celem (z czasem realizacji poniżej miesiąca). Tym samym, zajmowałem czymś ręce i umysł, a w wolnych chwilach w mojej głowie klarowała się wizja tego, co dalej.
Może i dla Ciebie okaże się to metodą?
Kim pozwolisz sobie NIE być (lub czego pozwolisz sobie NIE zrobić)
Mam sporą liczbę zapisanych pomysłów. Niemal każdy z nich jest dla mnie bardzo atrakcyjny. Kiedy jednak zagłębię się nieco bardziej w listę, szybko dostrzegam, że pojawiło się w niej mnóstwo pomysłów, które nie mają większego sensu z punktu widzenia mojego życia.
Jako kilkulatek chciałem być pracownikiem usług komunalnych (marzyłem o jeżdżeniu śmieciarką), jednocześnie chcąc być strażakiem, żołnierzem i antyterrorystą. Później doszedł pilot myśliwców, ratownik medyczny i wiele innych. A przy tym chciałem mieć swoją firmę.
Niektóre koncepcje same odpadały, ale wiele z nich zostawało gdzieś z tyłu głowy. Od kiedy pierwszy raz moja lista pomysłów we wszystkich kategoriach zaczęła liczyć ponad 200 pozycji, pomyślałem… „Dobra, trzeba coś wyrzucić, bo ciężko już przez to w ogóle przebrnąć”. Od tamtego momentu regularnie usuwam pomysły, które nijak mają się do mojej wizji życia lub okazały się efektem chwilowej fascynacji.
Uważam, że umiejętność rezygnowania jest sztuką, którą trzeba opanować, jeśli bombarduje Cię lawina pomysłów. W przeciwnym wypadku ich nadmiar może co chwilę sugerować Ci zmianę kierunku lub wręcz nie pozwolić Ci ruszyć z miejsca.
1+1
Ten punkt również możesz poprzedzić resetem wspomnianym kilka punktów wyżej.
W zasadzie różni się on wyłącznie tym, że wybierasz dwa pomysły, na realizacji których się skupisz.
Jednej w sferze zawodowej lub biznesowej.
Jednej w sferze życia prywatnego – np. związanej z pasją.
To pozwoli Ci urozmaicić sobie życie dwoma interesującymi celami.
Sam zazwyczaj mam 1 główny cel, który jest silnie sprecyzowany oraz drugie zajęcie, na którym się skupiam, choć traktuję je z większą dozą stylu wolnego.
Na koniec…
Nie bój się archiwizować swoich pomysłów!
Nikt nie każe Ci od razu decydować się lub rezygnować z tego, co wymyślisz. Jeśli właśnie realizujesz coś innego lub dostrzegasz inną potencjalnie bardziej pociągającą alternatywę, umieść pomysł na swojej liście w odpowiedniej kategorii. On prawdopodobnie będzie tam czekał, aż do niego wrócisz, by zdecydować się na jego wdrożenie w życie lub bezpowrotną kasację.
Z drugiej strony, nie wahaj się zanadto z jakąkolwiek decyzją. Większość wyborów nie jest wyrokiem dożywotnim, a ewentualna zmiana kierunku może okazać się niższym kosztem, niż bezczynność. Chyba nie chcesz, by na Twoim nagrobku było napisane „Spędził_a życie na próbach dokonania wyboru”.