2020 rok zacząłem reorganizacją oraz całkowitą rezygnacją z części celów, które wynikały z mojej wizji przyszłości. Szczegóły na ten temat opisałem w poprzednim wpisie: Jak niweczysz swoje efekty podejmując się zbyt wielu celów naraz. Wspomniałem w nim, że w moim przypadku dało to doskonałe efekty, zwiększyło moją produktywność i znacznie poprawiło moje samopoczucie. Niestety, wciąż odczuwałem jednak drobne mentalne szpilki wbijające się w każdą myśl i każde działanie, którego się podejmowałem.
Ten wpis udostępniłem także w przystępnej graficznej formie na Instagramie:
Mentalne szpilki?
Nie wiem czy też tak masz, ale zamknięcie się w domu z powodu rozwijającej się w Polsce epidemii, prócz zwiększenia czasu dostępnego na realizację zadań ukierunkowanych na przyszłość, skutkowało w moim przypadku także silnym osadzeniem w teraźniejszości (nareszcie). Przypomniałem sobie, że oddycham, a zamknięcie oczu na 15 minut w całkowitej ciemności z ulubioną muzyką w uszach potrafi być bardzo przyjemne. Z drugiej strony, bombardowany masą myśli, nie potrafiłem długo utrzymać koncentracji na tym, co tu i teraz. Czułem się, jakbym oglądał film pisząc jednocześnie na Messengerze, burząc klimat, w który dopiero zacząłem się wczuwać. To, co nazwałem we wstępie do tego wpisu drobnymi szpilkami, to właśnie myśli, które nieustannie zaprzątają głowę i stojące za nimi niedokończone sprawy. Pół biedy, gdybym poświęcał je na budujące lub chociaż przyjemne rzeczy. Nic z tego.
Kilka minut obserwacji wystarczyło, bym dowiedział się z nich, że…
„Muszę odwołać wizytę u fryzjera”,
„Muszę dokończyć sprzątanie w szafie”,
„Muszę wynieść śmieci”,
„Powinienem dokończyć pisanie uwag do nie wiem czego”,
„Nie wiem, którą niedokończoną książek chcę przeczytać”,
„Przestałem oglądać serial 3 lata temu i zastanawiam się kiedy, i czy w ogóle chcę do niego wrócić”,
„Nie potrafię określić, której z zaległych czynności poświęcić wieczór, kiedy ukończę już realizowanie planu dnia”
„Nie odzyskałem danych z twardych dysków”,
„Nie zamówiłem jeszcze cateringu dietetycznego na kolejny tydzień”.
Obserwując te myśli czułem, jakbym przechodził koło sterty śmieci, ze szczytu której jakiś dzieciak rzuca we mnie kolejnymi skórkami od banana, plastikowymi opakowaniami i połamanymi kołpakami. Nie zdziwisz się zatem, że nazwałem je śmieciowymi. To adekwatna nazwa, bowiem wspomniane myśli wynikały z mnóstwa drobnych niedokończonych zadań. Takich, którym zwyczajnie nie pamięta się lub nie chce poświęcić minuty, by podjąć decyzję o ich realizacji lub wyrzuceniu ze swojego życia.
Jak powstają i czym skutkują niedokończone sprawy?
Niedokończone sprawy potrafią ginąć w natłoku innych, bardziej priorytetowych, przechodząc z dzisiejszej listy zadań na „do zrobienia kiedyś” (czyli nigdy). Mogą wynikać ze słomianego zapału albo chwilowego braku zasobów do ich realizacji. Pojawiają się w napadzie entuzjazmu, podczas którego decydujemy się na czytanie kilku książek z różnych dziedzin albo w wyniku chwilowej euforii.
Przyczyn jest wiele, podstawowy efekt zawsze ten sam… Chaos i szum informacyjny, którym jesteśmy wiecznie zmęczeni, choć doskonale nauczyliśmy się w nim poruszać. Niestety, to nie koniec złych wiadomości. Psychologia wskazuje także szereg innych objawów, których doświadczać mogą kolekcjonerzy niedokończonych zadań. Wśród nich warto wymienić między innymi przewlekły stres, lęki czy problemy ze snem.
Prosta lista, która pomoże Ci pozbyć się niedokończonych zadań
Z sugestią wypisania wszystkich niedokończonych zadań i spraw, być może spotkałeś się wcześniej. O takiej liście wspomina mnóstwo książek z działów takich jak samodoskonalenie, psychologia czy rozwój osobisty.
Sam, ostatnie takie zestawienie ogonów stworzyłem kilka lat temu. Zawierało w przybliżeniu 50 punktów, z których w ciągu kolejnego miesiąca rozwiązałem około 30. Dało to świetne efekty, podobne do tych, które osiągniesz organizując w rozsądny sposób swoją listę priorytetowych celów. Najważniejszym z nich był spokój psychiczny i energia do robienia tego, co naprawdę ważne lub przyjemne.
Tworząc taką listę ponownie w ostatnim tygodniu, w pierwszej kolejności skupiłem się na wypisaniu jak największej liczby kategorii spraw, w których zalegają jakiekolwiek niedokończone zadania.
Takimi kategoriami mogą być na przykład:
- życie codzienne (oddanie marynarki do prania, odwiedzenie krawca),
- zdrowie,
- sprawy urzędowe,
- zadania związane z edukacją (np. oddanie książek do uczelnianej biblioteki)
- niezrealizowane zakupy,
- okresowe porządki,
- oczekujące naprawy,
- drobne wyzwania związane ze stylem życia (np. 30 dni bez opuszczonego treningu),
- książki,
- filmy,
- seriale,
- gry (i inne formy rozrywki związane z czasem wolnym),
- artykuły,
- spotkania, do których nie doszło.
Wyżej wskazane kategorie to lista, którą opracowałem na własny użytek, a Tobie przedstawiam jako sugestię. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś dopasował_a ją do swojego życia.
Jak pewnie zauważyłeś_aś, znalazły się na niej dość absurdalne kategorie. Jak niedokończone książki czy seriale mogą stanowić problem? Z autopsji, to co ma status „w toku” potrafi prowadzić do paraliżu decyzyjnego („Mam tyle otwartych zadań. Czym chcę się dziś zająć?!), problemów z koncentracją („A może zamiast serialu przeczytałbym tę niedokończoną książkę, która kurzy się od połowy roku w biblioteczce”) albo blokowanie się przed wybraniem nowego tytułu („Nie kupię sobie nowej gry dopóki nie skończę obecnej”).
Co zrobić z niedokończonymi zadaniami?
Wersja bardzo łatwa:
Przyglądasz się osobno każdej z pozycji, które wypisałeś i decydujesz. Opcje są dwie:
- Realizujesz dane zadanie
- Pozbywasz się go na zawsze
Wersja łatwa:
Do opcji A dodaj terminy realizacji.
Przygotowaną listę trzymaj w takim miejscu, byś często po nią mimowolnie sięgał_a (w moim przypadku jest to codzienny planer). Konsekwentnie realizuj kolejne punkty, które zdecydowałeś_aś się na niej pozostawić.
Koniec. Bez skomplikowanych strategii, planowania i technik. Nie chodzi o to, by sobie utrudniać. Wystarczy wyrzucić połowę listy, a drugą systematycznie realizować.
Potraktuj to jak oczyszczanie zakłóconego sygnału
Konsekwentne pozbywanie się z życia niedokończonych spraw jest jak usuwanie zakłóceń ze starego nagrania. Redukujesz szum, trzaski, piski i wyciągasz na wierzch to, co w nim najlepsze. Jego piękną barwę. Z jedną różnicą. Nagranie oczyszczasz do uzyskania pożądanego efektu tylko raz. W życiu trzeba jeszcze zadbać o to, by ponownie go nie zapuścić.