Wiem, wiem, nie przystoi głośno mówić, że 2020 był dobry. Rzeczywiście, niestety dla wielu nie był to najlepszy czas. Kiedy jednak siadałem do podsumowania, wiedziałem że ten rok, choć z paroma błędami i syzyfowym projektem na plecach, wyszedł mi naprawdę dobrze. Pomimo serii nieprzyjemnych tematów napływających z kraju, czuję dużą (choć nieco zmęczoną) radość. Przyznaję też, że najbardziej cieszę się dopiero teraz, po napisaniu tego wpisu. Zanim podsumowałem wszystko, czego dokonałem w 2020 roku, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zrobiłem naprawdę sporo.
Powstrzymam się od nazwania 2020 dobrym, bo nie był taki dla świata, ale… Damn! W moim życiu był to czas bardzo obfity w zmiany – i tylko niewielki w tym udział całej akcji z koronawirusem.
Rok pełen wyzwań
To był rok pełen wyzwań oraz nowości, zarówno w sferze pracy zawodowej, działalności pozaetatowej, jak i życia prywatnego. Czuję, że poprzeczkę zawiesiłem wysoko. I podołałem, choć niestety przez cały rok ciążyło mi spłacanie kredytu wzięcia na siebie nadmiernej liczby projektów w poprzednich latach. To sprawiło, że kończę go dość zmęczony i z łezką w oku pytając, czy mogę prosić o trzynasty miesiąc w 2020. Przez to rozdrabniałem swoje moce na kilka różnych zajęć, zamiast osiągnąć więcej w jednej konkretnej dziedzinie, przy czym nie uważam, że realizacja kilku projektów jednocześnie jest czymś złym. Ostatecznie, dałem jednak radę ukończyć kilka z zasobożernych przedsięwzięć w życiu (lub przynajmniej odnotować w nich znaczne postępy).
Co takiego działo się w 2020?
Daję sobie puchar adaptacji za Sars-Cov-2
Na początek jedna z dwóch spraw związanych z tym, co dzieje się wokół nas. Czy jesteś osobą grzecznie podporządkowaną obostrzeniom i temu, co mówią eksperci, czy jesteś antycovidowcem, z pewnością przyznasz, że wirus wpłynął na Twoje życie. Nawet jeśli buntowałeś/aś się na antymaseczkowych protestach, dalej nie sprzedawali Ci bułek w sklepie między 10, a 12, a Twoja ulubiona weekendowa knajpa pozostaje zamknięta.
Wszyscy musieliśmy się dopasować. I to jest coś, czego obawiałem się najbardziej. Ja, ekstrawertyk, któremu zamknęli miejsca spotkań i siłownie, próbuję odnaleźć się w nowym życiu. Nie, że jestem z tego tytułu jakiś biedny. To nie ma żadnego porównania do tych, którzy stracili pracę, biznes lub, co najgorsze, kogoś bliskiego. Wskazuję jednak, że mimo moich wysokich zdolności adaptacji do sytuacji, rzeczywiście obawiałem się, że obostrzenia źle wpłyną na moją psychikę.
Najgorsze okazały się okresy z całkowicie zamkniętymi siłowniami . To czas, w którym bywało mi ciężko. Zaskoczenie przeżyłem jednak w pozostałych kwestiach. Dopasowałem się do mniejszej aktywności towarzyskiej (choć nie wyeliminowałem spotykania się całkowicie), spędzania całych dni w domu przez pracę zdalną oraz do tego, że wszystko wokół jest zamknięte. Ba! Wykorzystałem czas odzyskany na staniu w korkach, poświęcając go na zadbanie o higienę psychiczną, a także na ambitny projekt, który okazał się dla mnie remedium na izolację społeczną. Efektem tego przedsięwzięcia było to, że…
Stworzyłem Human360
I zrobiłem to na absolutnie samym starcie pandemii. Dlaczego? Już wcześniej wiedziałem, że założę bloga, a domeny human360.life i human360.pl miałem już wykupione wcześniej. Stwierdziłem jednak, że i tak mam na głowie dużą liczbę zajęć i projektów, takich jak:
- obrona pracy magisterskiej,
- praca zawodowa,
- poboczna działalność nierejestrowana związana z marketingiem afiliacyjnym i prowadzeniem serwisu internetowego,
- wykończenie mieszkania.
Nie widziałem w tym wszystkim miejsca dla Human360. Zamknięcie się w domu pozwoliło mi jednak na odzyskanie co najmniej godziny dziennie. W ten sposób podjąłem decyzję, że poświęcę ją na tworzenie bloga. A za nim, na otworzenie kolejnych kanałów. W ciągu jednego dnia kupiłem osobny hosting, postawiłem WordPressa, zainstalowałem szablon i napisałem dwa pierwsze teksty. Od tamtej pory, po dziś dzień, niemal każdego dnia robię coś dla Human360, którym nazywam już nie tylko bloga, ale całą tworzoną przeze mnie infrastrukturę, która powiększa się o dodatkowe działania każdego miesiąca. Czy to praca? Tak, ale jakże satysfakcjonująca!
Otworzyłem działalność gospodarczą
Gdyż po pierwsze nadchodził moment wyczerpania limitu przychodów z działalności nierejestrowanej. Po drugie, biorąc się poważnie za Human360, szykowały mi się również koszty związane z zakupem narzędzi i utrzymaniem hostingu. Po trzecie, założona działalność gospodarcza to duża wolność i szybka możliwość przetestowania nowego pomysłu, co nie zawsze jest takie oczywiste w przypadku działalności nierejestrowanej.
Obroniłem pracę dyplomową z psychologii
Obrona pracy dyplomowej była bardzo ważnym momentem, który pozwolił mi odblokować znaczną ilość zasobów. Przez nadmiar projektów na głowie (błędy lat poprzednich), i tak przesunąłem termin obrony o rok. Inna sprawa, że temat z zakresu psychologii decyzji, który realizowałem, wymagał ode mnie sporego researchu i ścisłej współpracy z promotorem.
Skończyło się bardzo dobrze, choć niestety online (zabrakło dreszczyku emocji). W ten sposób zyskałem tytuł magistra psychologii, kolejne dwie godziny dziennie i sporo luzu psychicznego.
Ważna decyzja – czasowo rzuciłem projekt afiliacyjny
W ostatnich latach prowadziłem kilka domen, które oprócz zysków z afiliacji, przyniosły mi także szereg innych korzyści. To na nich stawiałem pierwsze kroki w SEO i w webmasteringu. Uczyłem się obsługi WordPressa, PHPBB, HTML, CSS. Przez nieuwagę i brak doświadczenia, wysadzałem swoje strony w powietrze, a następnie je przywracałem. Biłem się z malwarem, uczyłem się tworzyć treści, współpracować z ludźmi i doskonaliłem organizację pracy. W sumie, dzięki temu projektowi nauczyłem więcej niż połowy tego, co z tematów technicznych wiem obecnie.
Możesz pomyśleć, że ucięcie kilku domen, które przyciągały od kilku do trzydziestu tysięcy miesięcznie użytkowników, w które włożyłem sporo pracy, serca, a które zaczęły zarabiać, jest bez sensu. Może. Ale poczułem sufit. Zawiesiłem projekt, bo duży potencjał widziałem w Human360. To coś, czego pragnąłem i coś, na czym mogę zajmować się swoją marką osobistą.
Czy wrócę do projektu afiliacyjnego? Nie wiem, czy stricte afiliacyjnego, ale chyba tak. Zamierzam wykorzystać jedną z domen, które posiadam i stworzyć na nich coś znacznie lepszego, niż dotychczas. Na razie cisnę inne projekty i nie przyjmuję nowych. Priorytetem jest Human360.
Nowe wyzwania w pracy zawodowej
W ramach mojej pracy zawodowej miałem przyjemność podjąć się nowych wyzwań. A były to…
Podcast Dziennik Budowy Firmy
Podcast Dziennik Budowy Firmy to czadowy temat. Dlaczego? Bo to podcast zespołowy agencji Fox Strategy, w której pracuję, prowadzony przez specjalistów różnych dziedzin, związanych z marketingiem i biznesem. Taka formuła początkowo była dla nas eksperymentem i nowym wyzwaniem. Nie dość, że większość z nas nie miała wcześniej żadnego doświadczenia z podcastingiem, to doszedł do tego komponent koordynacji prac, w które zaangażowanych było 8 osób. Efekt? Eksperyment przerodził się w trwały element firmy.
Jeśli interesuje Cię biznes i marketing, na dzień dzisiejszy mamy dla Ciebie nagrane 33 odcinki, a kolejne wychodzą w każdy wtorek. Dziennika Budowy Firmy posłuchasz między innymi w dobrych aplikacjach z podcastami, takich jak Spotify, Apple Podcasts czy Google Podcasts.
Sprytny Kurs SEO
Sprytny Kurs SEO to kolejny owoc prac całego zespołu Fox Strategy w 2020 roku. Ponownie miałem przyjemność stanąć za projektem jako jego menedżer. Kurs online to kolejna działka, która była dla nas czymś nowym. Ale i tu wyszło dobrze. Fantastyczna i zgrana ekipa podołała wyzwaniu, tworząc naprawdę udany produkt.
Ważny okazał się wpływ obu wyzwań na moje dalsze plany, które wzbudziły we mnie dwie ogromne zajawki – podcasting i kursy online, co nie pozostaje bez znaczenia wobec tego, co będę robił w najbliższym czasie, poza pracą zawodową.
Rozwijałem różne umiejętności
W 2020 przeczytałem tylko kilka specjalistycznych książek. Najwięcej czasu poświęciłem kursom online, z których część przerobiłem już dwukrotnie. W tym roku zrealizowałem lub jestem w trakcie m. in.:
Wszystkie z nich są mega godne polecenia!
Rozpocząłem przygodę z boksem
Umiejętność stanięcia w obronie bliskich lub samego siebie jest dla mnie bardzo cenna. Dodajmy do tego coś, czemu mogę mocno się poświęcić, co jest trudne, wymaga rywalizacji, wiąże się z ryzykiem, rozwija, męczy tak, że za każdym razem przeżywam wewnętrzny renesans… I tak zacząłem trenować boks.
Większa higiena psychiczna
Przez większą część roku, stosowałem na co dzień dwie fajne zasady:
- „Praca tylko do 19:00” – poza wyjątkami, po prostu zostawiałem wszystko o godzinie 19:00 i oddawałem się przyjemnościom,
- „Fuck it!” – która okazała się dla mnie ekstremalnie trudna w przyjęciu. Polega na tym, że jeśli danego dnia czuję, że nie mam siły zabierać się za pracę nad jakimś projektem, po prostu to olewam.
Dorobiłem się w domu Lucyfera
Nie, nie tego gościa z piekieł. Kota. Chociaż… Może z piekieł? Nic więcej nie muszę mówić, bo będzie stałym bohaterem mojego Insta.
Kilka spraw nie poszło po mojej myśli…
Wtedy jednak zestawiam je z tymi, które poszły dobrze, co sprawia, że ich znaczenie drastycznie maleje.
Finansowy plus i minus
Fundamentalny fakap. Choć regularnie zwiększam swoje zarobki, wcale tego nie odczuwam przez rosnące koszty. Wynika to z przedłużającego się wykończenia mieszkania, które pochłania kolejne nakłady. Wydarzyło się też kilka innych sytuacji, które wymagały ode mnie uruchomienia rezerw.
Znów nie dokończyłem redukcji tkanki tłuszczowej
Hehe, który to już rok? :> Ale za otwartych siłowni było już naprawdę nieźle. Niestety, potężnie nie lubię treningu w domu. Będzie w 2021! 😉
Nie wykończyłem mieszkania
To projekt z gatunku syzyfowych. Angażuje wszystko, czego już nie powinien: pieniądze, czas i nerwy. Wiem, że efekt będzie turbozadowalający, a do końca już tylko kilkanaście prost… krzywych, łuków i pętli, ale od strony ogarnięcia tematu, na pewno nie jest to moje popisowe przedsięwzięcie.
Mój największy zawód roku: podziały
Wypowiadam te słowa całkowicie subiektywnie, z prywatnego punktu widzenia indywidualnej jednostki. Jeszcze w żadnym roku nie widziałem tyle nienawiści wśród ludzi i tak dużych podziałów. Przez 2020 poczułem zwiększenie swojej odległości od ogółu społeczeństwa, które dotąd zawsze było mi bliskie, nawet ze swoimi przywarami. Momentami trudno było mi zachować dystans emocjonalny wobec ilości „białego” i „czarnego”. Zastanawiałem się, gdzie podziały się wszystkie odcienie szarości i gdzie podziało się bycie ponad podziałami. Doszedłem do prywatnego wniosku, że tacy jak ja, giną w tłumie ultrasów lub są po prostu milczącą większością (lub mniejszością) skupioną na budowie własnych fortec, do których nikt nie pluje im jadem.
Baaardzo daleko mi do bycia aspołeczną jednostką. Potrzebuję być blisko ludzi, ale i ja muszę przyznać, że dla własnego dobra, w tym roku więcej czasu spędzałem w swojej fortecy.
A co w 2021?
Deklaracja celu lub postanowienia może zwiększyć szanse jego realizacji. Nie w moim przypadku. O większości rzeczy, których nie dokonałem, wcześniej powiedziałem innym. Dlatego wolę zaskakiwać. Dlatego moje plany na 2021 zostają na razie moimi tajemnicami, choć na co dzień i tak odsłaniam je delikatnie w swoich wpisach.
Jedno mogę już zdradzić. Nie będzie comiesięcznych raportów z budowy bloga od podstaw. I tak Cię to nie interesowało.
Twoja kolej!
To tyle z mojego podsumowania. Poniżej znajdziesz miejsce na Twoje, które bardzo chętnie przeczytam. Pochwal się swoim 2020!