Słowo „kryzys” zazwyczaj nie prowadzi do dobrych skojarzeń, niezależnie od rozpatrywanego ujęcia. To stan, który potrafi nadejść także w procesie zmiany, realizacji celów i podejmowania się nowych wyzwań. Czy rzeczywiście doświadczanie kryzysu to wyłącznie zagrożenie, walka oraz trudność?
W dziewiątym odcinku Lifestyle’u Progresywnego opowiadam o tym:
- Czym jest kryzys (Nie tylko w ujęciu psychologicznym)?
- Jakie mogą być przyczyny i objawy kryzysu?
- Jak radzić sobie z kryzysem?
Opowiem Ci także, jak obchodzę się ze stanem kryzysu, który w procesie intensywnych zmian w moim życiu, zagląda do mnie całkiem często.
TRANSKRYPCJA ODCINKA
Nagrywam ten wstęp kilka minut po tym, jak skończyłem nagrywać właściwą część tego odcinka podcastu i tak sobie pomyślałem, jak ja się przejmowałem różnymi sytuacjami w życiu. A tu proszę, jestem tu, gdzie jestem: stoję, oddycham, jem, piję, myślę, mieszkam, zarabiam, pracuję, bawię się, rozwijam. I stwierdzam, że trochę rzeczy rzeczywiście mi nie wyszło, za to inne wyszły bardzo dobrze. Przy okazji stałem się silniejszy, bardziej odporny, skuteczny, dowiedziałem się czegoś o sobie i parę razy zmieniłem nieco kurs w życiu, dzięki czemu miałem okazję odkryć nowe lądy. Jestem obecnie w miejscu, w którym stwierdzam, że jest fajnie, natomiast chcę podróżować dalej i wiem, że na swojej drodze poza przyjemnościami spotkam także momenty kryzysowe. Tak, to odcinek o kryzysie. O różnych postaciach tego kryzysu.
W tym odcinku przekonam Cię, że:
- kryzysy zdarzają się wszystkim,
- bywają lżejsze lub cięższe jego egzemplarze,
- w gruncie rzeczy nie należy się ich obawiać, bo one i tak przyjdą.
Tylko nie chciałbym, żebyś zrozumiał lub zrozumiała mnie źle. Nie chcę Ci powiedzieć czegoś w stylu: „Ziom, wyolbrzymiasz swój problem”. Absolutnie. Jeśli jesteś dotknięty/dotknięta sporymi problemami finansowymi, zdrowotnymi lub problemem związanym z kimś bliskim, w ogóle nie chcę tego oceniać. Fakt, kryzys związany z bardzo trudnymi powodami może Ci dużo przynieść, ale na pewno nie będę Ci mówił: „Nie obawiaj się, to nic strasznego”. Jeśli mówię o kryzysie, to postarajmy się przyjąć temat zdroworozsądkowo. Ustalmy, że są kryzysy lżejszego i cięższego kalibru i w zależności od tego, z jakim kalibrem masz do czynienia, takie trzeba będzie dobrać środki, by sobie z nim poradzić.
A wracając, jeśli dobrze zajmiesz się kryzysem, prawdopodobnie wyjdziesz z niego obronną ręką. Twoim zadaniem jest więc właściwie się z nim obejść, a być może uczynić ją silniejszą, bardziej sprawczą lub odporną jednostką.
Dlatego w tym odcinku pokażę Ci kilka sposobów na to, jak radzić sobie z kryzysową rzeczywistością. By nie pozostać gołosłownym, opowiem Ci także o kilku własnych przygodach, w tym przede wszystkim o ostatniej. A jest ona związana z tym, że właśnie teraz słyszymy się w kolejnym odcinku, który nadszedł jednak po dosyć sporej przerwie. Nie przedłużając, zapraszam Cię do odcinka.
Czym jest kryzys? – Kryzys psychologiczny i inne postacie
W zależności od dziedziny, spotkamy się z różnymi definicjami kryzysu. A jednak, kiedy każdy z nas pomyśli o kryzysie, zapewne myśli o czymś dosyć podobnym. Na pewno myśli o czymś trudnym. Rzeczywiście, możemy mówić o kryzysie z różnych perspektyw. Możesz doświadczać kryzysu organizacyjnego, kiedy obowiązki walą Ci się na głowę, a Ty nie wiesz, co z tym zrobić. Ja chciałbym jednak dotknąć przede wszystkim aspektu psychiki w kryzysie i tego, co dzieje się w głowie, kiedy właśnie doświadczasz sytuacji kryzysowej.
Kryzys psychologiczny – co to jest?
Istnieje takie pojęcie, jak kryzys psychologiczny, o którym mówimy wtedy, gdy wydarzenie lub sytuacja doprowadza do przeciążenia zdolności jednostki do poradzenia sobie z wyzwaniem. Ważnym pojęciem kryzysu jest coś takiego, jak wydarzenie krytyczne, czyli wydarzenie, doświadczenie, które stanowi jego przyczynę. Taki bodziec, który ten kryzys wyzwala.
Przykład: otwierasz biznes lub zmieniasz zawód i w związku z tym czujesz, że zaczęła Cię przytłaczać nowa rzeczywistość i trudno Ci się w niej odnaleźć.
To właśnie może być ten bodziec, który wyzwala kryzys.
Często kryzys może mieć podłoże w sferze mentalnej, poznawczej, dotykając naszych przekonań. Załóżmy, że całe życie marzyliśmy o konkretnym zawodzie, założeniu rodziny, przeprowadzce do innego miasta lub kraju. Po osiągnięciu pozornego marzenia okazuje się, że dość szybko odczuwamy, że to, na co czekaliśmy całe życie, wcale nie jest tym, czego chcemy. Albo przynajmniej tak nam się w tym momencie wydaje. Nasze przekonania kłują nas, mówiąc: „Hej, wiesz co, chyba jednak chcesz czegoś innego”.
Podobnie, tego typu kryzys może nas dotknąć, kiedy nie spełniamy oczekiwań, które stawiamy wobec siebie lub gdy dopuszczamy się zachowań, które nie są spójne z naszym obrazem nas samych. Czyli takie charakterystyczne momenty, kiedy stwierdzamy: to nie ja.
Definicja kryzysu, czyli wybór, decydowanie, walka, działanie pod presją czasu
To, czego chcę dotknąć w tym odcinku podcastu, najlepiej obrazuje jednak bezpośrednie tłumaczenie terminu kryzys z języka greckiego, które brzmi krisis oznaczające wybór, decydowanie, zmaganie się, walkę, działanie pod presją czasu.
Przyznam się do czegoś szczerze: najbardziej lubię właśnie taką definicję słowa kryzys, ponieważ kiedy myślimy o kryzysie, to często, nie tylko w Polsce, mówimy o nim w perspektywie czegoś trudnego, negatywnego, czegoś, co powoduje cierpienie. Ja natomiast, kiedy myślę sobie o wyborze, decydowaniu, zmaganiu się, walce, działaniu pod presją czasu, osobiście nie myślę wcale o czymś koniecznie negatywnym. Często dostrzegam w tym nie tylko wyzwanie, ale i szansę. A zarówno słowo wyzwanie, jak i szansa, na przykład dla mnie brzmi już całkiem nieźle, a zazwyczaj nawet dosyć kusząco. Ale to taka mała, prywatna dygresja na temat moich własnych preferencji.
Objawy kryzysu psychologicznego
Przejdźmy do samych kwestii objawów, po których możemy rozpoznać kryzys. Niezależnie skąd przyszedł Twój kryzys, może on wiązać się z szeregiem objawów. Przede wszystkim, możesz doświadczać szeroko rozumianego stresu, objawów lękowych, obaw, smutku, złości, gniewu czy zwątpienia, czyli różnych emocji, uczuć, z którymi niekoniecznie lubimy mieć do czynienia na co dzień, a przynajmniej kiedy pojawiają się one w dużym nasileniu i w przedłużonej formie, towarzysząc nam przez dłuższy czas. Te objawy kryzysumogą wiązać się w konkretne problemy natury szeroko pojętego zdrowia, zarówno o podłożu depresyjnym, lękowym czy problemów ze snem.
Czy kryzys jednak jest jednoznacznie czymś złym? Powiedziałem już wcześniej, że przynajmniej kiedy korzystam z oryginalnego tłumaczenia słowa kryzys z języka greckiego, o kryzysie nie myślę już wcale tak źle. Doszedłem w życiu do etapu, w którym w pewien sposób przyjmuję kryzys z otwartymi rękami i ciekawością. I to jest trochę podejście, do którego może nie tyle chcę Cię zachęcić, żebyś wziął/wzięła je sobie jeden do jednego ode mnie, ale pewna propozycja, spojrzenie, które być może fajnie będzie też przemyśleć, jeśli myślisz o kryzysie w inny sposób. Aktualnie przyjmuję kryzys nie jako coś złego, ale wyzwanie i zarazem szansę lub podpowiedź, że muszę coś w życiu zmienić. Jeśli nadchodzi do mnie kryzys i wiem, że nie jest on związany z jakąś szansą, tylko ostrzeżeniem, to jestem wdzięczny za to ostrzeżenie, ponieważ prawdopodobnie sprawia ono, że nie popełnię jakiegoś większego błędu. Chociaż nawet wtedy kryzys jest pewną szansą, właśnie szansą uniknięcia popełnienia jakiegoś życiowego byka.
Podsumowując: tak, kryzys może być również szansą, o czym opowiem Ci nieco więcej później.
Dlaczego nie warto tak bardzo obawiać się kryzysu?
Wracając, ja oczywiście zawsze muszę sobie w głowie jęczeć, kiedy pojawia się kryzys: jakbym nie mógł mieć roku spokoju bez większych problemów. Chwilę później jednak zabieram się za obsługę sytuacji kryzysowej. Czasami po pięciu minutach, godzinie, dniu, a czasami po weekendzie, podczas którego udaję, że kryzysu nie ma. I fakt, dalej doświadczam później negatywnych skutków tego kryzysu, nawet kiedy już sobie go obsługuję, radzę sobie jakoś z nim. Nadal doświadczam przykrych emocji, ale zazwyczaj już nie cierpię z tego powodu tak bardzo.
Dlaczego?
Kryzys zdarza się każdemu
Kryzys to coś, co zdarza się wszystkim i nie unikniemy kryzysu, zwłaszcza jeśli stawiamy na postępy i własny rozwój. I to jest wniosek pierwszy z tego odcinka podcastu, jaki wypowiadam. To jest pytanie: czy jest sens przejmować się tak bardzo czymś, co musi kiedyś nadejść? Ja wiem, że są w życiu sytuacje nieuniknione, których możemy się bardzo obawiać, ale czy warto poświęcać zanadto życie na płakanie nad kryzysem, który będzie z pewną regularnością jednak do nas przychodził?
Kryzysowa rzeczywistość nie zawsze jest taka straszna!
Po drugie, zazwyczaj kiedy już ogarnę się w kryzysowej rzeczywistości, to zaczynam w niej w miarę sprawnie funkcjonować. Z perspektywy życia przyjemnego i wygodnego, w którym życie wypełnia dobrostan psychiczny, z pewnością taka wizja jest straszna i niemiła. W końcu porównujemy moment, w którym jest cudownie, z momentem, w którym jest gorzej, w którym czujemy, że cały czas nas coś kłuje i to nie jest jedna igła, tylko cały jeż.
Kiedy jednak tkwisz w tej sytuacji kryzysowej, przypomnij sobie sytuację, kiedy wylądowałeś/wylądowałaś na dworze i zbierało się na deszcz. To jest jedna z tych sytuacji, kiedy myślimy sobie: o nie. Może „nie” jest tutaj nie najlepszym słowem w języku polskim, jakie się w tej sytuacji wypowiada. Pewnie pomyślałeś/pomyślałaś sobie takie „o nie” lub coś innego i czym prędzej zacząłeś/zaczęłaś się kierować ku zadaszeniu. Za chwilę zaczęło kropić, więc zrobiło się już naprawdę słabo, bo wiedziałeś/wiedziałaś, że zaczynasz moknąć. Przecież tyle czasu prostowałaś włosy, robiłaś makijaż, a przecież tak idealnie wyprostowałeś sobie koszulę czy spodnie. Oczywiście zaraz zrobiło się jeszcze bardziej fatalnie, chociaż miałeś lub miałaś nadzieję, że tak nie będzie. Zaczyna lać i jesteś w tym momencie takim komicznym gościem, z którego ludzie śmieją się z okien, ze swoich mieszkań, który sprintem szuka kawałka dachu nad głową i jeśli tylko ma na sobie jakiekolwiek dodatkowe odzienie, to nakłada sobie je na głowę i po prostu biegnie, strasząc po drodze wszystko na swojej drodze. Ale zauważ, że kiedy jesteś już totalnie mokry, o ile na dworze jest ciepło i nie wieje jakoś bardzo mocno, to w pewnym momencie już Ci jest wszystko jedno. I tak ciuchy można wykręcać, i tak ten makijaż już Ci spływa po twarzy i włosy zaczynają przypominać mopa. Jest Ci już w tym momencie po prostu wszystko jedno. Niech leje. Równie dobrze mógłbyś usiąść na środku chodnika, w kałuży, i zacząć się śmiać.
Kiedy już oswoisz się z rzeczywistością, pobrudzisz sobie nią ręce, okaże się, że gdzieś w takim bagienku potrafisz sobie radzić. Jakoś dalej żyjesz. Nic Cię zazwyczaj nie boli i czasem nawet coś Cię może rozśmieszyć, na przykład jakiś śmieszny mem. Oczywiście jest to możliwe tak długo, dopóki sytuacja nie staje się dla Ciebie nadmiernie przytłaczająca i eksploatująca, i to też warto zaznaczyć.
Tutaj mała dygresja, która zmierza do finalnego wniosku z tego punktu. Podzielę się z Tobą moim sposobem na koszmary senne. Czasem zdarzają mi się takie sny, że coś mnie goni, jakaś zła siła, i ja uciekam. Na pewno znasz takie sny. Ciągle słyszę o tym, jak inne osoby opowiadają o bardzo podobnym schemacie snów. Są to sny bardzo mocno nasycone strachem. Jest on tak rzeczywisty, że nie wiem jak Ty, ale ja często jestem w stanie przejąć nad nim kontrolę. I właśnie odnoszę wrażenie, że zawdzięczam to temu, że silnie odczuwam podczas niego prawdziwe emocje. Zupełnie tak, jakby to działo się w rzeczywistości. Może spróbuj, a i Tobie się to uda. Przekonałem się, że najgorsze, co mogę zrobić podczas takiego snu, to w nieskończoność uciekać przed złem. Im mocniej opieramy się konfrontacji, tym gorsze rzeczy w tym momencie zaczynają się dziać. Na przykład nie mogę krzyczeć, biec z pełną prędkością czy wpisać poprawnego kodu na domofonie. To jest po prostu moja zmora, jeśli chodzi o ten domofon. Za każdym razem, jak śni mi się, że uciekam przed czymś złym i wpisuję kod na domofonie, to zawsze wpisuję zły i taki sen jest zawsze bardzo przerażający. Często też nie potrafię trafić kluczami w drzwi. Wokół zaczyna się zazwyczaj dziać coraz więcej przerażających rzeczy. Wiele osób ma podobne schematy koszmarów. Zazwyczaj przypominam sobie w trakcie takiego snu, żebym przejął kontrolę. Myślę sobie wtedy: hej, uciekając, nie zrobisz tego, nie uwolnisz się od lęku i strachu. I to zdanie: hej, przejmij kontrolę, to taki mój świecki Anioł Stróż. Stwierdzam, że po prostu mózg jest cudowny, dlatego że pierwsze co wtedy robię, to odważnie wychodzę zza winkla i idę spojrzeć złemu w oczy. I szkoda, że odkryłem to dopiero po dwudziestu paru latach, bo to czyni cuda. Ostatnio gonił mnie zabójca z nożem w ręce. Oczywiście nie miałem żadnej broni. Na dodatek miałem problemy z poruszaniem się. Poruszałem się z prędkością jednej trzeciej. Kiedy powiedziałem sobie: hej, przejmij kontrolę, wyleciałem na niego, a ten schował nóż i przeprosił za nieporozumienie. Mało tego, jednocześnie zamaskowana postać zamieniła się w mojego kumpla, którego gdybym zobaczył z nożem, to zabrałbym mu go, żeby przypadkiem się nim nie skaleczył. Finał z tego taki, że często strach ma wielkie oczy i jeśli będziemy tak bardzo uciekać, unikać tego kryzysu, to może nas on zaboleć jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy postanowimy spojrzeć mu w oczy.
Prawdopodobnie wyjdziesz z kryzysu obronną ręką!
Po trzecie, zazwyczaj wyjdziesz z kryzysu obronną ręką. Kryzys przeżywamy wszyscy i w większości przypadków nie kończą się one utratą dachu nad głową, trwałym kalectwem, wykluczeniem społecznym, upadłością konsumencką czy końcem kariery zawodowej.
Tutaj jedna mała uwaga. Są tacy, którzy mówią: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Popularne, rzucane w dobrej wierze, ale nieprawdziwe.
Po pierwsze, nie namawiam Cię do wiary w to, że nie wyjdziesz z kryzysu, ale nie namawiam Cię też do myślenia, że stanie się to ot tak samo.
Po drugie, nie namawiam Cię do myślenia, że skoro coś Cię nie zabiło, to samo w sobie Cię wzmocni. Przypominam sobie słowa Jacka Walkiewicza z wystąpienia na TEDx. Mniej więcej parafrazując, Jacek Walkiewicz powiedział wtedy, że co cię nie zabije, to cię wzmocni albo rozbije na kawałki. I to prawda. Kilka razy w poprzednich odcinkach podcastu przypominałem o moim kryzysie, który wymagał wsparcia psychoterapeuty. Kiedy naprawdę pojechałem po bandzie, także psychika odmówiła współpracy. Z każdą dobą zamiast być mocniejszym, byłem coraz słabszy, drżący i niepewny przyszłości, nieradzący sobie z otaczającą rzeczywistością. To był stan, w którym każdego dnia było coraz gorzej i nie byłem w stanie ogarnąć się tak po prostu, sam, w tym momencie, bez podjęcia żadnej dodatkowej decyzji. I całe szczęście, ja wtedy zbudowałem w sobie przekonanie, że to mnie rozwali, że to jest moment, w którym muszę coś jeszcze zrobić, całkowicie zmienić plan, strategię. Z czymś się w tym momencie na chwilę poddać, coś zmodyfikować, wyrzucić i coś nowego w to miejsce dodać, albo po prostu będzie źle. Postanowiłem skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Miałem się też udać na konsultację psychiatryczną, w tamtym momencie jednak tego uniknąłem. Musiałem się pogodzić z tym, że jeśli nie podejmę decyzji, które zmienią moją strategię na dalsze życie, to być może permanentnie wydarzy się coś złego, na przykład wyłapię długoterminowo zaburzenia lękowe, ponieważ zacząłem je już czuć w charakterze krótkoterminowym w tamtym momencie, kiedy przeżywałem negatywną sytuację.
Kryzysu psychologicznego nie należy jednak lekceważyć!
Przez cały ten podcast staram ci się powiedzieć: hej, słuchaj, kryzysy nie są takie straszne, nie są takie złe, nie każdy kryzys jest czymś, czego powinniśmy unikać. Ja chcę powiedzieć także, że nie należy kryzysu lekceważyć, bagatelizować. Z tego płynie wniosek: nie lekceważ kryzysu. Oprócz tego, że zachęcam Cię, żebyś zwracał/zwracała uwagę na nadchodzący kryzys, nie unikał/unikała go i nie uciekał/uciekała przed nim i stawał/stawała z nim do walki oko w oko, to jednak zachęcam Cię do tego, żeby tego kryzysu nie lekceważyć i nie traktować go jako coś, z czym na pewno tak po prostu wygrasz. Bo czasami mogą się pojawić trudniejsze sytuacje i wtedy warto rzeczywiście skorzystać z pomocy profesjonalnej.
Pozytywne rozwiązanie kryzysu może dostarczyć Ci także pozytywnych skutków!
Po czwarte, wraz z kolejnymi kryzysami, z których wychodzisz obronną ręką, wygrywasz pojedynek, okazuje się, że jesteś jak z tego mema, na którym jest mały, bezradny pieseł i duży, umięśniony pieseł z kratą na brzuchu, który krzyczy: „Auu, to tyle?! Dawać, kto następny?” I rzeczywiście, jeśli kierujesz się po pomoc do psychoterapeuty w sytuacji kryzysowej, celem terapii jest zazwyczaj przepracowanie tego kryzysu i rozwiązanie go, co ma na celu ponownie uczynić Cię jednostką poprawnie funkcjonującą w świecie. I celem takiej terapii jest dostarczenie tych dziesięciu do dwudziestu procent, których brakuje Ci do tego, żeby dalej ogarnąć rzeczywistość samodzielnie. Jednocześnie stanowi to formę pewnego questa, z którego nagrodą jest dodatkowy, życiowy armor, być może sposób, dzięki któremu unikniesz podobnej sytuacji w przyszłości, osiągniesz większy spokój emocjonalny albo coś zupełnie innego, dzięki czemu zapewnisz sobie wzrost osobisty.
Przypominam sobie jak najwięcej kryzysów z czasów młodzieńczych- o jejku, jakie one były poważne! Wiesz, w jakim stopniu obchodziłaby mnie większość sytuacji z tamtego okresu? Prawdopodobnie tyle, co Ciebie, bo Ty też takie sytuacje w swoim życiu, wielkie dramy dzieciństwa przeżyłeś/przeżyłaś, a obecnie nie robiłyby one na Tobie większego wrażenia. Wiem to stąd, że te dramy nadal się zdarzają w moim życiu, tylko że one już nie są dramami, a zwykłymi sytuacjami, które załatwia się od ręki albo po prostu nimi nie przejmuje. Między innymi właśnie dlatego już nie interesuje mnie tak mocno krytyka płynąca w moją stronę, przynajmniej z jakichś randomowych stron, jednorazowe gorsze samopoczucie, przez które nie mogę zrealizować swojego planu dnia czy negatywna reakcja obcej osoby.
Przykładowo, przypomnij sobie swoją pierwszą miłość na zabój. Taką, która nie wypaliła. Taka wiesz, z przedszkola albo podstawówki. Sytuacja w tamtym momencie nie do przejścia, nie? Na szczęście, jak przerobisz x takich podobnych sytuacji albo przynajmniej jedną poważną, to najczęściej przekonasz się, że świat się kręci nadal, i to razem z Tobą. Kryzys dobrze rozwiązany może Cię uodpornić. Warto także wiedzieć, że kryzysy są najzwyczajniej w świecie naturalnym elementem postępu, zmiany. A to idealny moment, bym opowiedział Ci o jednym przykładzie, od którego wejdziemy później w kwestię radzenia sobie z kryzysem.
Kryzys w moim wykonaniu…
Kilka słów o kryzysie w moim wykonaniu. Ja przeżywam kryzysy naprawdę często. Nie dlatego, że mam małą odporność, bo tę ogólną odporność przez całe życie zdążyłem już zbudować dosyć mocną i ona zazwyczaj pozwala mi działać tam, gdzie robi się gorąco. Prowadzę taki podcast i bloga, jaki prowadzę, więc chyba łatwo dojść do wniosku, że stawiam w życiu mocno na rozwój, jakieś swoje ambicje, stawianie postępów, realizację celów. No właśnie, to ma także swoje przykre konsekwencje i są nimi częste sytuacje kryzysowe.
Kryzysy pojawiają się nie tylko tam, gdzie przytłacza Cię potężne obciążenie, niesamowicie eksploatujące, niespodziewane zdarzenie, ale także tam, gdzie narusza się Twoja rzeczywistość i pojawia się zmiana, pojawia się podważanie statusu quo. Ewentualnie wynikają one z tego, że Twoja rzeczywistość nie zmienia się, ale świadczy to o tym, że wtedy zmieniasz się Ty i Twoje oczekiwania od życia. W obu przypadkach wspólnym elementem jest zmiana. Osobiście czuję, że zmieniam się ciągle i jest mi z tym dobrze. Potrzebuję tak, bo mam taką wadę, że szybko się nudzę. Do tego stopnia, że jeśli przez miesiąc będę tym samym gościem, to nie mam ochoty ze sobą siedzieć. Dlatego, że ten Oktawian mnie po prostu nudzi: sypie starymi żartami, robi to samo i jęczy na to samo. Chłop stoi w miejscu.
Umówmy się, ja nie mam nic do tego, jeśli nie lubisz zmian i lubisz sobie być takim, jakim jesteś. Mówię tak tylko w kontekście siebie, bo po prostu wybrałem taką drogę, że potrzebuję cały czas doprowadzać u siebie do jakiejś zmiany. Lubię robić sobie czasami małe przystanki na to, żeby się zatrzymać w miejscu, pooddychać świeżym powietrzem, ale zaraz potem muszę wyruszyć w dalszą drogę.
Również obecnie przeżywam kryzys biznesowo-zawodowy, mocno związany z blogiem i podcastem, i w ogóle czasem przeznaczonym na twórczość internetową. Opowiadam Ci o nim dlatego, że dzięki temu będę mógł także opowiedzieć, z czego wynika ostatnia przerwa w tworzeniu podcastu, bloga. W ostatnim czasie pojawiło się u mnie raptem kilka wpisów blogowych, kilkanaście wpisów w social mediach i to jest wszystko, co zrobiłem w ostatnich kilku miesiącach.
Standardowo w życiu mam dużo do roboty. Pracuję w jednej firmie, rozwijam się w biznesie, doskonalę swoje kompetencje i przy okazji jeszcze rozwijam się jako twórca internetowy.
Wróć, nie przy okazji.
Ja o tym marzyłem, a tymczasem na to mam ogólnie najmniej czasu. To strasznie przykre widzieć, że w ostatnim kwartale napisałem trzy-cztery wpisy blogowe, a od kilku, trzech czy czterech miesięcy nie nagrałem podcastu. Na Instagramie jestem falami. A jednak dochodzi do mnie, że jestem dorosły. Skoro marzę o tym, to znajdę do tego drogę, ale pogodziłem się z tym, że muszę trochę popuścić tego celu w tym momencie, by wrócić ze zdwojoną mocą. Skoro słyszysz mnie teraz, to chyba znak, że nie wyszedłem na amen, pamiętam o tym, o swojej pasji, podpalam iskrę. Poświęcam temu raptem dziesięć-dwadzieścia procent w tym momencie, bo jestem zaangażowany w zupełnie inne przedsięwzięcia, które łącznie zajmują osiemdziesiąt procent mojego czasu. A przypominam, że te zajęcia też mnie cieszą i są moją pasją. To wszystko doprowadza do myślenia, że jeśli chcę iść w biznes, to jak mam być przy tym wymarzonym twórcą internetowym na cały etat? Naprawdę czuję, że ciągnąc dwie sroki za ogon, na tę trzecią mam już trochę mało czasu. Naprawdę mało.
I na to nałożył się kolejny, ale bardzo pozytywny element problemu, kolejna warstewka na pyszną kanapeczkę z kryzysową nutellą: w przyszłym roku spodziewam się kolejnego poważnego przedsięwzięcia. Będę się do tego czegoś szykował w tym roku, w zasadzie już zaczynam to już robić. Jestem z tego wszystkiego mega zadowolony i szczęśliwy, jak sprawnie obsłużyłem bardzo ważną decyzję w moim życiu.
Jak radzę sobie z kryzysową rzeczywistością?
Jak ja sobie z tym wszystkim radzę, to znaczy, jak ja to przepracowuję?
Chętnie pokażę Ci, jak to się dzieje właśnie na moim przykładzie, dlatego że cały czas mam do czynienia przede wszystkim właśnie z takimi kryzysami w obszarze organizacyjnym, w obszarze zarządzania sobą w czasie, w obszarze produktywności, kariery zawodowej, pierwszych krokach w biznesie.
Organizacja problemów i rozwiązań
Głównie staram się zorganizować wszystkie problemy w ramach kryzysu, a następnie znaleźć dla nich rozwiązania lub czasem pogrzebać przy jakichś nieco zakurzonych przekonaniach, które niestety, ale potrafią być takimi zastygłymi masami trzymającymi Cię przy starym, przy tym, by dążyć niestrudzenie do planu, który wymyśliłeś/wymyśliłaś sobie dziesięć lat temu i który już w ogóle nie jest aktualny. To, co zrobiłem z moim obecnym kryzysem, dzięki czemu nie do końca jeszcze go rozwiązałem, ale jest już dużo lepiej, to pożegnałem się. I to było naprawdę najtrudniejsze. Jest to w ogóle największa bolączka moich współczesnych czasów. Całe życie ciągnąłem dwie sroki za ogon. Dzięki temu zbudowałem całkiem szeroki wachlarz kompetencji, ale nadszedł taki moment, by wyrzucić z rutyny niektóre nieaktywne zainteresowania, odłożyć do archiwum pomysły na dalszy rozwój i skupić na tym, co najważniejsze. Podjąłem decyzję, że moje życie to z punktu widzenia pasji i kariery online marketing, biznes, twórczość internetowa, boks z doskoku, siłownia. I to jest tyle. I tego nadal jestem mega dużo. A pomyśl sobie, że było tego trzy razy więcej. Niestety mam ogromny problem z żegnaniem się i to jest rzecz, która sprawia mi bardzo dużo problemu i za każdym razem staram się przekonać samego siebie, że nie muszę się z tym żegnać, mogę to jeszcze gdzieś umieścić w moim czasie. Nie, nie mogę i mój sukces na razie polega na tym, że coraz bardziej przekonuję się do tego, że nie dam rady tego umieścić w czasie. Nauczyłem się odpuszczać.
Warto dać sobie czas na przetrawienie problemu!
Nauczyłem się czasem powiedzieć: chrzanić to, jutro też jest dzień. Ten podcast w ogóle miałem nagrać wczoraj, a w zasadzie jeszcze dzień wcześniej, ale wjechała mi gorzej przespana noc. Mój umysł był tak zmęczony, że czułem się niepewnie w rzeczywistości i po prostu wiedziałem, że to nie jest mój dzień. Kiedyś nie potrafiłem tego robić. Potrafiłem się bić bardzo mocno z myślami i czuć, że coś, co powinno mi sprawiać przyjemność, nie sprawiało mi przyjemności, dlatego że robiłem to w nieodpowiedni dzień. Tylko że z drugiej strony trzeba też uważać, żeby nie zapędzić się w drugi koniec, ekstremum, czyli codziennie mówić: nie, ten dzień będzie jutro. No i właśnie, to znów kolejny problem. Trzeba ważyć za każdym razem: czy to jest taka głupia wymówka, czy to naprawdę jest dla mnie kiepski dzień i nie powinieniem tego robić? Decydowanie, w kółko decydowanie.
A może to pora, by poskromić trochę ego?
Kolejna rzecz, która bardzo mi pomogła i do której musiałem dojść sam, to popuszczenie trochę ego. Odłączyłem się od wizji realizacji wielkich celów jako twórca internetowy w najbliższym czasie, mimo że chciałbym to osiągnąć. Brak presji na tę ścieżkę kariery bardzo odblokował mi wenę. Zacząłem trochę żyć jak twórca internetowy w sposób naturalny. To znaczy, że cały czas do mojej głowy wpada jakiś pomysł na tekst. Ja go zapisuję, zaczynam jakoś rozwijać. Często idę sobie ulicą i zaczynam sobie coś notować na dyktafon albo w notatkach, albo nawet notuję na dyktafon. Podczas jazdy samochodem proszę moją Siri o to, żeby zanotowała wybrany tekst, który właśnie w tym momencie chcę sobie podyktować.
I cóż, to kilka rzeczy, które zrobiłem. Wydawałoby się, że skoro tak mądrze to rozpracowałem, to bye bye kryzysie i znów żyjemy na maksa. No i właśnie, czego nie zrobiłem z tym kryzysem? Nie pogodziłem się do tej pory z tym, że twórczość internetowa nie może bardziej wypełnić mojego czasu. Nadal wskutek tego nie pracuję w pełni możliwości, łatwo tracę wenę, myśl, umierają moje ciekawe pomysły na teksty czy odcinki podcastu. Wiem, że niektórzy z moich obserwujących nie akceptują tego stanu rzeczy i decydują się odejść. Pamiętam przynajmniej kilkunastu obserwujących, z którymi miałem super kontakt i czasami zaglądam sobie do nich na profile i już nie raz, nie dwa spotkałem się z sytuacją, że mimo, że mieliśmy tak fajny kontakt, to oni już mnie nie obserwują, bo nie było mnie miesiąc czy dwa miesiące. Jest to jedno z tych uczuć, które nie są fajne. I czuję, że fale nadal mogą mi się zdarzać i podczas tych fal będę nadal tracił fajnych ludzi. No ale trudno, muszę iść do przodu, prawda?
Czego nie zrobiłem z obecnym kryzysem?
Niestety do tej pory nie określiłem mojej nowej wersji życia, zwłaszcza że ta nowa wersja została zastąpiona jeszcze nowszą wersją życia, nałożona jeszcze dodatkowym przedsięwzięciem. Nie określiłem, gdzie w tym wszystkim ma znaleźć się ta twórczość internetowa. Poluzowałem swoje oczekiwania, rzeczywiście, ale nie określiłem dla tej twórczości nowego miejsca. I albo nauczę się, by tego nie robić, albo będę musiał jednak znaleźć na to jakieś logiczne wytłumaczenie, by przestało mnie to po prostu dopadać na co dzień. Muszę na to też znaleźć jeszcze więcej czasu. Albo muszę redukować godziny pracy, albo inne zajęcia. Albo pogodzić się z tym, jak jest, albo będę musiał dokonać jeszcze innej reorganizacji mojego życia, albo poczekać, aż moja wizja będzie mogła się ziścić. Nie mam pojęcia. W tym momencie stopniowo sobie to obieram jak cebulkę. I tak doszliśmy do dnia dzisiejszego- dalej poszukuję, choć nie pozwalam temu kryzysowi zawładnąć moją rzeczywistością, zarzucać się złymi słowami wobec siebie. Tak, niestety nie ma jednej recepty na kryzys.
Nie istnieje jedna recepta na kryzys!
No właśnie, nie ma jednej recepty na kryzys. Ale są narzędzia, które pomogą ci ten kryzys łatwiej rozglądać. Po pierwsze, postaraj się określić rzeczywistość.
Jak poradzić sobie z kryzysem?
Zanim zaczniesz pracować z kryzysem, to zastanów się, z czym w ogóle pracujesz, walczysz, co nawaliło, a co działa.
Określ rzeczywistość i przyczyny kryzysu psychologicznego
Określ przyczynę: z czego ten kryzys wynika? Jakie są jego skutki, objawy? Co złego dzieje się teraz w Twoim życiu? Co odczuwasz? Czy wobec tego powinieneś/powinnaś podjąć jakieś kroki? Zastanów się, czy możesz spojrzeć na ten kryzys jak na wyzwanie, zamiast jak na coś złego, co Ci się przytrafiło. Kiedy popatrzymy na wyzwanie, to automatycznie występujemy bardziej z bardziej sprawczego położenia. Jeśli mamy wyzwanie, to możemy sobie z nim poradzić. Jeśli jest zło, to ono nam się tylko i wyłącznie po prostu przytrafia.
Praca z przekonaniami
Dobra jest też praca z przekonaniami. Możesz zastanowić się, które przekonania kłócą się, które mają racje, z czego się biorą, czy są aktualne? Muszę przyznać, że w dużej mierze praca z przekonaniami to przede wszystkim zmiękczanie takiej starej, skostniałej masy lub doświadczanie czegoś, co burzy Twoje przekonania.
Rozmowa z kimś bliskim lub bardziej doświadczonym
Innym rozwiązaniem, narzędziem, może być też rozmowa może z kimś bliskim albo z kimś bardziej doświadczonym w danym temacie- praktykiem, autorytetem, ekspertem.
Oderwij się od problemu (Ale tylko na chwilę!) i daj sobie czas
Możesz też spróbować się oderwać. Nie zachęcam Cię do unikania problemu, ale być może danie sobie odrobiny czasu na wymyślenie rozwiązania będzie czymś dobrym. Ewentualnie możesz w tym czasie po prostu rozpisać sobie, co możesz z nim zrobić.
Przeanalizuj wady i zalety różnych rozwiązań
Przeanalizować wady i zalety różnych rozwiązań. Ja tak załatwiłem ostatnio w kilka dni naprawdę trudny temat i sam byłem zaskoczony, ponieważ spodziewałem się kilku tygodni mentalnie wyjętych z życia. Po jednym dniu dania sobie spokoju, totalnie niemyślenia o tym problemie, po prostu siadłem i wypisałem sobie zalety i wady różnych rozwiązań, i zdecydowałem się na jedno bardzo szybko, niemalże natychmiast po tym, jak zakończyłem taką małą prywatną analizę.
Rozważ psychoterapię lub w bardziej uciążliwych przypadkach, pomoc psychiatry
Pamiętaj też o profesjonalnej pomocy. Jeśli dokuczają Ci negatywne objawy, bijące się przekonania, doświadczasz silniejszego kryzysu, nie umiesz poradzić sobie innymi metodami, w takiej sytuacji być może warto będzie skorzystać z usług dobrego psychoterapeuty poznawczo-behawioralnego, który pomoże Ci w pracy nad przekonaniami czy dopasowaniu Twoich działań tak, by odzyskać brakujące dziesięć-dwadzieścia procent, które pozwolą Ci dokończyć pracę samemu i nie tylko zażegnać problem, ale i wyjść z niego z dodatkową siłą.
Kryzys nie musi być czymś złym. Może być elementem zmiany!
Na koniec pamiętaj, że kryzys nie musi być czymś złym, a wręcz może być czymś pożądanym w życiu jako element zmiany. Z drugiej strony, nie bagatelizuj go. Nie myśl, że po prostu minie albo zamkniesz go gdzieś daleko w głębi swojej psychiki, bo on minie. Może minie, a może nie. Nie wahaj się prosić o pomoc.
Subskrybuj podcast Lifestyle Progresywny i podrzuć ten odcinek komuś, komu mógłby się on przydać!
Jeśli treść tego odcinka podobała Ci się albo pomogła w jakikolwiek sposób- ekstra, bardzo się cieszę! To dla mnie oznacza, że naprawdę dobrze było poświęcić na jego nagranie tyle czasu. Będę niezmiernie wdzięczny za subskrypcję lub klepnięcie dobrego słowa komuś, komu również może ten odcinek pomóc. Słyszymy się niebawem w kolejnym odcinku.